Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jużwychodziłam,gdyusłyszałam,jakwoła:
Hej!Pomóżmiztym!Pokazywałpalcemwieniecihaczyknad
stołem.
Przecieżniezostaniesztunaświęta.
Aletuwrócę.Imożewtedybędąmiałydlamnieprawdziwe
znaczenie.
Jegonadziejabyłajakniezmordowanytrzylatek,któryzjadł
kilogramżelkówipopiłcolą,aterazbieganakręconycukrem
ikofeiną.Nauczyłamsięlubićtownim.Amożelicznegodziny
spędzoneznimwsamochodzienanorweskichdrogachsprawiły,
żewłączyłmisięsyndromsztokholmski.
Takwięcpoprostuweszłamnastół,delikatneodsuwającozdoby,
byniezgnieśćichmotocyklowymitrzewikami.Robinprzytrzymywał
wieniecnaodpowiedniejwysokości,ajapociągnęłamzasznurek
iprzywiązałamgodohaczyka.Zeskoczyłamnaziemię.
Przezchwilępatrzyliśmynadekorację.Wstążeczkiijabłuszka
kołysałysięjakieśpółtorametranadblatem.Troszkęzanisko.Ale
itakRobinzwyklejadłnakanapie,przedtelewizorem.
Ładniepowiedziałzprzekonaniem.
Noładnieprzyznałam.
Możeprzedwyjazdempowinnamusunąćzgankumojądekorację
zdyń?Albonie.Wkońcuzajedenaściemiesięcyznówbędzie
Halloween.ŚledzeniesezonowychtrendówzostawięmojejMarcie
Stewartzkołczanem.Alejeślizacznieprowadzićtalk-showzeSnoop
Doggiem,przestanęsięznimzadawać.