Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ileśniczówkę,krewpłynącąporękachPatrycji…–Ukryłatwarz
wdłoniach,speszonaświdrującymwzrokiemDamiana.
–Czaszatrzetewspomnienia.Atyniemów,żemaszspierdolone
życie–prychnąłpodnosem.–Nicotymniewiesz.
–Bojęsię,żekolejnyrazwpadnęwpułapkęiniebędęumiałasię
uwolnić–wyszeptałaprzezpalce.–Przerażamnieto.
–Tozrozumiałe.Byłaśwtedynierozsądna.Dlaczegonamnienie
poczekałaś?Wszystkomogłosiępotoczyćzupełnieinaczej.
–Niewiedziałam,czymogęnaciebieliczyć…–odparłacicho.
–Chybatorozumiem.Czasamisamsobienieufam.–Damian
westchnąłgłęboko.
Magdaparsknęła;niebyławstaniezdobyćsięnaprawdziwy
śmiech.Alboparskała,albobyłaposępna.Ostatnioradość
przychodziłajejztrudem.Przypominałojejtokilkatrudnychmiesięcy
pośmierciojca.Wtedyczułasiętaksamo,oileniegorzej.Czasami
dopadałająobojętność,wówczasprzezgłowęprzelatywałajejmyśl,
żemożetrochęsięuodporniła.
–Samsobienieufasz?
–Zdarzasię.–Uśmiechnąłsiędoniej.
–Czasamiwydajeszmisiętakicholernieniedorzeczny.
–Dokładnietakijestem.Widzęto,gdypatrzęwlustro.
–Ajednakzawszepotrafiszmnierozbawić.Tatwoja
niedorzeczność…
–Cieszęsię.–KącikustDamianaznówuniósłsięwuśmiechu.
–Odprawiłaśnarzeczonego?
–Tak.–Magdaprzewróciłaoczami.–Czymusimyonim
rozmawiać?
–Niewidzępowodu,dlaktóregomielibyśmyonimrozmawiać.
Alejeśliniechcesz…
–Dzięki.Mogęcizadaćjeszczejednopytanie?