Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
III
MARZEC
N
wstronęMagdy.–Dajesz,mała,dajesz!–Zachęcającoklasnął
odawaj!–Damianobróciłsięprzezramięibłysnąłuśmiechem
wdłonie.
–Spieprzaj…–warknęła,opierającsięomokredrzewo.
Topniejącyśniegżłobiłkorytarzewglebie.Wpowietrzuczućbyło
zapachnadchodzącejwiosny.
–Mówiłaś,żezdobyłaśwszystkieszczyty,więcwczymproblem?
Spojrzałananiegospodbyka.Stałwpromieniachsłońcasączących
sięprzezdrzewanaszlakuprowadzącymnaBukoweBerdo.Splótł
ramionanapiersiiwyraźniesięzniejnaigrywał.Doskonalezdawał
sobiesprawęzbalastu,jakiniosła.Jednaksamasięotoprosiła,kiedy
Damianwytknąłjej,żeniemakondycji,aonazaoponowała
zoburzeniem.
–Owszem,zdobyłam,alenieztrzydziestomakilogramami
wplecaku…–sapnęła,sięgającpowodę.
–Nadalutrzymujesz,żemaszformę?
CiemnespojrzenieMagdalenyJaskólskiejwwierciłosię
wlazuroweoczyDamiana.
–Idźdodiabła,Atos!
–Jużbyłem,alemnieniechciał.–Mrugnąłdoniejzawadiacko.
–Jeżelichcesznauczyćsięwalczyć,musiszwzmocnićswojeciało.
–Jużtomówiłeś.Izrzucićkilkakilo.–Posłałamuurażone
spojrzenie.