Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dodomuMarty,alboAndrzejazwanegoMecenasem,albo
dochudejOlki.Jaksięschlałem,miałemgłupizwyczaj
obmacywaniakoleżanekwtańcu.Szybkowieśćsięroz-
niosłaistałemsięswegorodzajuimprezowymbłaznem.
Oczywiściewszystkiedziewczynywiedziały,cojestgra-
neiniechciałytańczyć.JednaMartabyławyrozumiała.
Inawetsięniezraziła,jakwpijackichakrobacjachude-
rzyłemjejgłowąopodłogę.Tobyliwogólemililudzie,aja
dostarczałemimatrakcji,choćbywtedygdyzokrzykiem
JezusMariaspadałemzdługichdrewnianychschodów.
KiedyśnaurodzinachMecenasawypiłem0,7litrawód-
kiwgodzinę,botwierdziłem,żejakniebędępiłszybko,
tonapewnosięnieupiję.Noischlałemsięjakświniana
samympoczątkuimprezy.Ludzietańczyli,ajapołożyłem
sięspaćnaśrodkupokojunieświadomotaczającegoświata.
Towarzystwogrzeczniewyszłobawićsiędodrugiegopo-
koju.Jaknazłośćjagrzecznyniebyłem.Niemogączna-
leźćkibla,amożewogólegonieszukając,wyszczałemsię
Mecenasowinakaloryfer.Zniósłito.Wziąłmopa,sprząt-
nął,amniezostawiłpogrążonegowpijackimletargu.Na
innejimprezieprzezcaływieczórchodziłemzatakąjed-
Agatą.Wydawałamisięnieziemskąpięknością.Jak
więcejwypiję,totakmisięzdarza.Wtedystraciłempa-
mięć.Obudziłemsięwłóżkuobokniej,obydwojenadzy,
wtuleniwsiebie.Niewiemczymiałemtamtejnocy.
Niemogłemotospytać,bowięcejAgatyniewidziałem.
Cmoknąłemwczoło,wstałemiposzedłemszukaćwód-
ki.Wjednympokojuniebyło,wdrugimteżnie.Wkońcu
wkuchninatknąłemsięnaflaszkę.Pociągnąłemzgwinta
ipuściłempawiadozlewu.Chciałemwrócićdołóżka,po-
nownieprzytulićsiędomojejimprezowejfascynacji,ale
12
zapomniałem,wktórympokojuśpi,atobyłduży,dwu-
piętrowydom.Nadworześwitało.Chodźmy,jużjeżdżą
pociągipowiedziałDisorder,któryzawszeobjawiasię,
kiedynajmniejgopotrzeba.Ruszyliśmypośnieguprzez
jakieśpole,bodroginiebyłowidać.Szliśmy,błądzącco-
razbardziej,aleszczęśliwi,bomójprzyjacielzwinąłjedną
pełnąijednąledwienapoczętąbutelkęgorzały.Którędy
dokoleiżelaznej?spytałemjakiegośwędkarza,który
zmierzałwnaszymkierunku.Dziwne,aleniezdumia-
łagoniecostaroświeckaformamojegopytania.Wskazał
namdrogęwprzeciwnymkierunku.Ruszyliśmy,wciąż
pijani,zmarznięci,obłąkani.Koszmarembyłyteporanne
powrotywWKD.
WziąłemdosiebiejednązeskradzionychprzezDi-
sorderabutelek.GoldWasser,szlachetnytrunek.Towa-
rzystwozOtrębusniemiałoproblemówzpieniędzmina
alkohol,inaczejniżmywówczas.Wieczoremwpadłdo
mnieMichał,relacjonowałjakiegobydłanarobiłem,rzecz
jasnasamniczegoniepamiętałem.SpytałemgooAgatę,
aleniepotrafiłniczegopowiedzieć.Niepamiętałjej,więc
możemisięprzyśniła?Otworzyłmojąlodówkęiwyjął
GoldWassera.
O,takasamawódkajakta,którąprzyniosłemna
imprezę!Zarazznikła,nawetniespróbowałem.
Mogęcinalaćkieliszekłaskawiezaproponowa-
łem.