Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wzburzonejwody.
*
Dopokojuhotelowegowróciłnakrótkoprzed
dziewiętnastą.Miałjeszczesporoczasu.Doklubu
wybierałsiędopierookołodwudziestejdrugiej.Poranna
wyprawanadoceanorazpóźniejszaniespieszna
przechadzkaniecogowyczerpały.Czułsięzmęczony.
Pomyślał,żepowinienwrócićniecowcześniej,ale
spacerpomolowSantaMonicaniezmierniemusię
spodobał.Jużdawnonieczułsiętakdobrze.Swobodnie.
Bezprzymusukontroli.Bezciągłegooglądaniasię
zasiebie.Poprostubył.
Wmieszałsięwtłumturystów.Podsłuchiwałich
rozmowy.Sprzeczałsięznimi,aletylkowswojejgłowie.
Chociażmatkazawszepowtarzała,żeniepowinnosię
oceniaćinnych,odstąpiłodtejzasady.Mierzyłludzi
wzrokiem.Uśmiechałsiędoładnychdziewcząt.Krzywił
nawidokniedbalstwa.Strofowałwmyślachniegrzeczne
dzieci.Nagradzałposłuszneikarne.
Poprostudobrzesiębawił.
Panie,oileżwięcejurokumiałobytomiejsce,gdyby
niebyłozbetonu.Mały,zgarbionydziadek,
podpierającysięnafikuśnejlaseczce,usiadłobokMarca
naławce,którątenzająłdosłownieprzedchwilą.
Tobyłdobrypunktobserwacyjny.Tunierzucałsię
woczy.Tubezkarniemógłoddawaćsięcichemu
osądowi.Byćsurowymsędzią.Nagradzaćikarać.
Napoczątkuniecosięzżymał,żektośpozwalasobie
zakłócaćmuspokój.Aledziadekbyłjednymztychludzi,
którzyodrazubudzilisympatię.
Przezchwilęsiedzieliwmilczeniu,alenajwyraźniej
nieznajomyczułpotrzebęrozmowy.
Kiedyśprzychodziłemtuzwnukami.
Marcoprzyglądałsięswojemurozmówcy,dając
mudozrozumienia,żesłuchagozzainteresowaniem.
Patrzpannatendiabelskimłyn.Pamiętam,jak
gobudowali.Ilebyłokrzyku,żenikomuniepotrzebne