Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–powiedziałztroskąwoczach.
–Tak,jestemtrochęzmęczona.Słońcetakmocno
grzało,żechybaopadamzsił.
–Awięcczasnaporządnyodpoczynek.Trochęcienia
pomożecisięodprężyć.Chcesz,żebymprzyniósł
cizwozukrzesłoalbokoc?
–Samatozrobię.Tymusiszzająćsięterazkońmi.
–PanBlakemówi,żezarazzatymlaskiemznajduje
siępotok.Zabierzemytamkonieibydłodopojenia
iprzywiążemyje.Blakemówi,żejesttamteżmnóstwo
trawy.
–Kiedychceszzjeśćkolację?–zapytała.
–Niewcześniejniżzajakieśdwiegodziny,także
maszmnóstwoczasunaodpoczynek.
–Będępotrzebowaławięcejdrewnanaogień.Nie
zdążyłamnazbieraćwystarczająco...
–Niespieszsięzogniem.Nazbieramtrochęchrustu,
jakbędęwracał.Henryteżcośprzyniesie.Atyodpocznij
wcieniu.Wyglądasznaledwieżywą–powiedział
zaniepokojony.
–Tozemocjiizpowoducałejtejnowejsytuacji.
Muszęsięprzyzwyczaić.Aleteraz,maszrację,odpocznę
sobiewcieniutychdrzew.Dobrzemizrobi,jaksię
nachwilępołożę.
Willieodszedłzkońmiidwiemakrowami,które
wczasiedrogiprzywiązanebyłyztyłuwozu.Missie
wzięłakocirozłożyłagonaziemiwcieniudrzew.
Gnębiłojąlekkiepoczuciewiny.Wszystkieinne
kobietybyłyzajętejakąśpracą.Cóż…onaodpocznie