Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alejaknasniewpuszcząprzeztobłoto,toślubunie
będzie.Pogroziłamupalcem.
Spojrzałnaniąniewinnieizacząłwycieraćbuty
wresztkisuchejtrawy.
Przecieżniemajątamchybaperskichdywanów
powiedziałnitodosiebie,nitodoniej,przyspieszając
kroku.
TymczasemMateykozawrócił,zatrzymałauto
kilkadziesiątmetrówdalejiczekał,pukającpalcami
wkierownicę.
Nacoczekasz?zdziwiłasięElżbieta.
tenbaranstamtądwyjedzie.
Przecieżmówiłeś,żeznaszskrót.Jedź,docholery,
zanimonitamdotrą!ponagliłago.
Niesądzisz,żegdybymznałskrót,tobymodrazunim
pojechał?Popatrzyłnaniąwymownie.
Topocotencałycyrk?ryknęłazdezorientowana,
bypochwilizrozumiećcałypodstęp.Jesteśgenialny!
zapiszczała.
Nodawaj,gagatku,jedziesz.Mateykowychylał
głowę,oczekującznajomegosamochodu.
Cholera,oniwcaleniecofają.Będątampierwsi
jęknęła.Wysiadaj,gonimyich!zarządziła.
Dajspokój,popatrz,cotusiędzieje.Naprawdę
chcemyweselewtakiejdziczy?zapytał.
Wsumietochybaniekoniecznie,muszępoprostu
utrzećnosatejzarozumiałejblondisyknęła.
Omasz…Mateykoprzewróciłoczami,aleniechcąc
jeszczebardziejdrażnićnarzeczonej,pokorniewysiadł
izacząłpodążaćwstronędrzew.Dalekojeszcze?
Mmmpp!próbowałrozładowaćatmosferę,udającosła
zbajki
Shrek
.
O,patrz!Wnyki!Elaostrożnieprzeszłakołopułapki