Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozbawienieuleciało.
–Jaksięnazywasz?
–CharlieQuinn.–Byłagotowaprzysiąc,żedrgnął
nabrzmieniejejnazwiska.–Todlaciebiejakiś
problem?–zapytałazaczepnie.
Zacisnąłszczękitakmocno,żegrdykastałasię
bardziejwidoczna.
–Nakarciekredytowejjestinnenazwisko.
Charliemilczałaprzezchwilę.Wtymstwierdzeniu
byłowielenieścisłości.
–Tomojenazwiskopomężu.Dlaczegooglądałeś
mojąkartę?
–Nieoglądałem.Rzuciłemnaniąokiem,kiedy
położyłaśjąnabarze.–Wstałzzabiurka.–Muszę
przygotowaćsiędolekcji.
–Chodzioto,copowiedziałam?–Charliepróbowała
obrócićtowżart,ponieważoczywiścieposzłoojej
słowa.–Wszyscynienawidząprawników,pókisamiich
niepotrzebują.
–DorastałemwPikeville.
–Toniejestwyjaśnienie.
Huckotwierałizamykałszufladybiurka.
–Zarazbędziedzwonek.Muszęsięprzygotować.
Charlieskrzyżowałaramiona.Niepierwszyraz
odbywałategotypurozmowęzdługoletnimi
mieszkańcamiPikeville.
–Sądwapowody,dlaktórychtaksięzachowujesz.
Huckzignorowałtęuwagę.Otworzyłizamknął
kolejnąszufladę.
Charliepodniosłajedenpalec.
–Albonienawidziszmojegoojca,comnieniedziwi,