Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Betty(zuśmiechem).
Aty,złośniku,niepuszczałeśjej?
Karol.
Potempowiedziałem,żetowyszłoniechcący,żezłapałmnieskurcz,
iżetakmożestaćzawsze,gdybędziemniebiła.
Betty.
Alecicho,Karolu!Sądzę,żeterazniezbytciebiesięboi,apozatem,
wszystkotojestbardzonieładne.
Karol.
Wiemotemdoskonale,żeczynimniezłym;złymwbrewmejwoli,
zapewniamcię.
BettywypuściłaKarola,zamknęłaznowudrzwi,schowałaklucz
doswejkieszeniiporadziłaKarolowischowaćsięjaknajdalej,aby
ciotkagoniezobaczyła.
Karol.
PójdędoJulji.
Betty.
Dobrze;aleponieważkluczodśpiżarnijestumnie,tootworzę
jąsamazatrzykwadranse;tylkowracajnaczas.
Karol.
O!Oczywiście!Pięćminutprzedterminembędęwtwoimpokoju!
PotychsłowachjednymsusemKarolskoczyłdoogrodu,leżącego
poinnejstronie,niżpokój,wktórympracowałajegociotka.Betty
żegnałagooczymaiuśmiechałasiędoń.
—Tenurwismadobreserce,—mówiła,samadosiebie.—Gdyby
traktowanogonietaksrogo,byłbyzniegodobrychłopak...Alebyleby
tylkowrócił...Inaczej,dostanęodpanizato!
—Betty!—zawołałapaniMakmiszsurowo.
—Copanikaże?—zapytaławchodzącBetty.
PaniMakmisz.
Niezapomnijwypuścićtegonicponiazapółgodzinyikaź
muwówczasprzynieść„MikołajaNiklbi“,będzieczytałgłośno
ażdoobiadu,dopókibędępracowała.
Betty.
Słuchampanią,niezapomnę.
ZapółgodzinyBettyposzładoswegopokoju,Karolajednaktamnie
było,jeszczeniewrócił;spojrzałaprzezokno,nigdzieniebyło
gowidać.
—Wiedziałam,żetakbędzie;—zawołała.—Narobiłamteraz
sobiekłopotu!Coterazpocznę?Jaksięwytłumaczę?...Alemamdobrą