Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
potrafięzawrócićzdrogi,któraniejestżadnym
wyjściem.
–Proszępodejść,kolejkarobisięprzezpaniądłuższa.
Tak,dopanimówię,panijakaśnieprzytomnajest.
Świętaidą,naplebanikolacjaczeka,dochodzi
dziewiętnasta.Spowiadamzuprzejmości.Godziny
spowiedziwyznaczonebyłydoosiemnastej,domszy
wieczornej.Apanico,dalejstoi?Rachuneksumienia
robisięwdomu,anienaostatniąchwilę.Cotaka
zapracowanaprzedświętami?Przecieżpodobno
teściowawdomuwszystkozapaniąwykonuje.Pani
masiętylkostroićiwózekczystypowsiwozić,topani
jedynezadanie.Panizwielkiegomiastapodobno,atak
naprawdęniktniewieskąd...–parsknąłksiądzpod
nosem.
Kilkakobiet,tychpoukładanychipracowitych
gospodyń,patrzyłonamniezpolitowaniem.
Naciągnęłamrękawyodpłaszcza–miałamnajdroższy
ubiórwcałymkościele,najpiękniejszywcałejwsi.
Witolddbałomójwygląd.Zabiegałoto,lubiłsięmną
chwalić–takązadbanąiniezapracowaną,zgłową
wchmurach.
–Regułkęznasz?Pamiętaszjeszczezkomunii?
–Ksiądznagleprzeszedłzemnąna„ty”,zaczynając
spowiedź.
–Nie,takidealnietoksiędzuniepowtórzę,aleformę
iszacuneknaturalniepostaramsięzachować.Wimię
OjcaiSynaiDuchaŚwiętego.–Zrobiłamznakkrzyża.
Zzakratekkonfesjonałumójspowiednikwpatrywałsię
wemnieciemnymiichłodnymioczami.Bałamsięgo,
alewciążmiałamnadzieję,żemożeonmnieuwolni,
żemożecośmiporadzi.Wkońcutoksiądz,boski