Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przedratuszemzawarczałmotormagistrackiegoforda,trzasnęły
drzwinadole.PrezydentNiewiarowiczwrócił.Widocznieśniadanie
skończone.
DoktorMurekstrzepnąłzrękawajakąśnitkę,poprawiłkrawat
iotworzyłdrzwi.Dogabinetuprezydentaprzechodziłosięprzez
buchalterię,przezsalęwydziałuwojskowego,pokoiksekretarza
ipoczekalnię.Wszędziebyłojużpusto,tylkowwojskowymsiedział
Jarnuszkowskiinarozłożonychewidencjachrobiłpapierosy.
Niewiarowiczbyłjużusiebie.Wgabinecie,jakzwykle,zapalił
wszystkieświatła,żeażraziłowoczy.
—Upanaprezydenta–zacząłżartobliwieMurek–zawszejasno
jakwsalioperacyjnej.
Niewiarowiczzerknąłnańspodgrzebieniowatychczarnychbrwi,
chrząknąłilewąrękąpomacałsiępogładkowygolonympodbródku.
Jakpokażdymprzyjęciu,miałtrochęzaczerwienionynosijeszcze
puszystsząstrzechęsiwychwłosów.
—Jakżesięodbyłbankiet?–zapytałMurek.
Spodziewałsiębarwnegoidowcipnegosprawozdania,paru
złośliwościpodadresemstarostyigenerałaZagajskiego,
noidokładnegorejestrupotraw.
Niewiarowiczjednakmruknąłniechętnie:
—Taksobie.
—Wojewodyniebyło?
—Był.
—Miałprzecieżwizytowaćbłotowickipowiat?
Niewiarowiczwzruszyłramionamiinicnieodpowiedział.Tojuż
zastanowiłoMurka.
—Panprezydentmiałmożejakieśprzykrości?
—Ja?...Cóżznowu–niepewnymtonemmruknąłprezydent
inaglezirytowałsię:–Acóżtopanuprzyszłodogłowyindagować
mnie?Hę?
—Ależ,panieprezydencie?!...Jawcale...
—Przykromi,leczmuszępanu,paniedoktorze,zwrócićuwagę,
żewtrącasiępandospraw,któreniemająnicwspólnegozpańskimi
obowiązkamiurzędowymi.Tak!Właśnietochciałempodkreślić.