Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przypadkiemnieprzyszłoimdogłowyobracaćcałejsytuacjiwżart,
tłumaczyćmojejniedyspozycjiodstawionymilekami.Żebywstali
iwynieślisięstądczymprędzej,nimktokolwiekzrozumie,cozaszło.
Itakwłaśniesiędzieje.
Dowidzeniapaństwusłyszęzaplecamiichgłosyipierwsze
pomrukiniezadowolenia,ucięteuderzeniemdrzwi.
Całyczasnawdechuprzechodzęprzezrecepcję,puszczającoko
dobiurowejbogini,któramarszczybrwizdziwionanasząnagłą
ewakuacją.Kobietaspoglądawkierunkusalinumersiedemnaście
iuspokojonawidokiemwylewającegosięzniejtłumuszarych
garniturówżegnanaswyćwiczonymskinieniem.Janiezwalniam
kroku.Wzywamwindęizabijamczaspozostałydojejprzyjazdu,
przerzucającciężarciałaznoginanogę,jakbymbujałsię
dowewnętrznegorytmu.Emocjepowolidająosobieznać.Prądpłynie
tużpodskórązcorazwiększymnatężeniem,ściskabrzuchiwspinasię
poplecach.Alejeszczechwila.Musimywstrzymaćsięzewszystkimi
słowami,przynajmniejdopókiniewejdziemydośrodkainieruszymy
wkrótkąpodróżzpowrotemnaziemię.
Drzwiwreszciesięrozsuwają,odsłaniająceleganckiegomężczyznę
woczojebniebłękitnymgarniturzeikobietę
nadziesięciocentymetrowychszpilkach,którymewidentnie
przerwaliśmypocałunek.Znajwiększymskupieniemszukająwzrokiem
czegośnasuficieiuśmiechająsię,jakbyprzenieślisiętrzydzieścilat
wstecz,doliceum.Onamanapalcuobrączkę,onnie.Widzęwszystko
tomójdarinajwiększeprzekleństwo.Czasemchciałbymmóc
przejśćprzezdzieńślepyigłuchy,niedoszukiwaćsięukrytych
znaczeńwgestachinieinterpretowaćbrzmieniasłów,aleniepotrafię.
Tosprawia,żejestemdobrywtym,corobię.Podobno.
Korpogołąbkimyślamidalekostąd,alemimotoniktznas
jeszczeniepróbujegłośnokomentowaćspotkania.JedynieJuliakiwa
głową,wbijawemnieparęwścieklezielonychoczuisylabizujebez