Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dźwięku,żeto,cozrobiłembyłobez-czel-ne.Mamroczejeszczecoś
tamobrakuszacunku.Zarządzamoimzespołem,więcopieprzanie
mnieleżyjaknajbardziejwjejkompetencjach.Naszczęścienaszszef
zachowujekompletnyspokój.Zarzucanaramięmarynarkę
ispokojnymkrokiemmaszerujeprzezgłównyhallwkierunku
rozwrzeszczanychulicbłyszczącychwsierpniowymsłońcu.
Pochwilisiedzimyjużwtaksówce,gdziekażdymożesobie
pofolgować,botrudnoznaleźćsłowa,którychnasiwąsacikierowcy
niesłyszelibyjużpotysiącrazynawszystkichtychdługichkursach
spodklubówwcentrumwdowolnąsobotniąnoc.Alezamiastlitanii
inwektyw,którejcorazbardziejsięspodziewam,słychaćjedynie
miarowywarkotsilnika,gdyprzeciskamysiępowolinaMokotów.
Wyciągamytelefonyiodpisujemynamaile.Spoglądamnarozpadające
sięfasadybudynkównieumiejętnieschowanezawielkoformatowymi
reklamamiidochodzędowniosku,żetomiastostajesięzkażdym
rokiemcorazbrzydsze.
–Niewiemjakwy,alejastraszniezgłodniałem–mówiwreszcie
Michał,prosząctaksówkarza,żebyzmieniłkursizaparkowałpod
restauracją.
Czarnymercedesstajeprzykrawężniku,blokująccałyprawypas,
amywyskakujemysprawniezcuchnącegofajamiskórzanegownętrza
prostowjasneprzestrzeniepełnehaftowanychobrusówiświeżo
ściętychkwiatów.
–Witamy,panieJackson.–Kelnerpojawiasięznikąd,kłaniasię
wpasipytaszefaorezerwację.
–Dziśtylkoszybkibrunch.
–Wtakimraziemogęzaproponowaćmiejscanagórnymtarasie
–mówi,prowadzącnasposkrzypiącychdrewnianychschodach.
Całemenumieścisięnajednejstronieizawieratakiepozycjejak
nóżkiwieprzoweczygrzankazmóżdżkiem.Ostateczniezamawiam