Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wgórębocznejulicy.
Doczekasz?
Zobaczę,jakpójdzie.
Postojęztobą.
Niespóźniszsię,Dziadku?
Zdążę.Wrazieczegojedenprzystanektrajtkiempodjadę.
Konstantychciałchodzićdokina,dopókipozwalali.Niezazdrościł
Łucjiemerytce.
Aledziśtylkonazastępstwowyjaśnił.Uprosilimnie.Mam
jeszczeczasspojrzałnazegarek.
Zatemstanęli.Jesiennywczesnymrokiidącaznimramięwramię
mgłaoblepiałychłodnąwilgociązgarbionebarkiipochylonegłowy
tych,costaliprzednimi,rozmazywałysięwszarejpustce.
Wciążkłóciciesięzagaił,przestępującznoginanogę.
Totak…tylkobagatelizowała,choćgłosemniepewnym.
Upartajestbadawczopodniósłwzrok.
Jarównieżbłysnęłazębami.
Zgodziłsię.
Aleigorzejmiędzywamibywało,więcmożenareszciebędzie
dobrze?
ZobaczyDziadek,żebędzie!
Uśmiechnąłsię.Lubił,gdygotaknazywała:Dziadek.
Przezemniemożetowszystko?chciał,byzaprzeczyła.
Siedzęwamnakarku,kątadlasiebieniemacie.
E,Dziadekciągleswoje!JabymmożeDziadkapogoniła,ale
matka?WyobrażatoDziadeksobie?
Chrząknął,oblizałusta.Taksięjakośzłożyło,żeowszem,
pomieszkiwałznimi.AleżebyŁucjimiałonatymzależeć?Poszukał
wzrokuAnusi.Ipoczułulgę,nieznajdującwnimironii.
Cotamja…Zawalidrogąpowolisięstaję!