Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wspólnąhistorię.Naglejakaśpozornienieistotnaróżnica
powodowała,żezaczynalidosiebiestrzelać.Wyżynalisię
bezlitości.Sąsiadsąsiada,bratbrata.Nieuwierzyłbym,
gdybymtegoniewidziałnawłasneoczy…
Możedlategowęszyszhekatombę?
Nicniewęszę,korzystamzdoświadczeniamówił
Bruno.Wielelattemubyłemnamisji.Mieliśmy
rozdzielaćdwiezwaśnionegrupy,mordowalisiębez
litości.Obiestronyprzyjęłystrategięczystkietnicznejbez
względunakonsekwencje.Przeciwnikanależałowyciąć
wpień,wymordowaćmężczyzn,abyniemogliwalczyć,
pozabijaćkobiety,abyniemogłyrodzićdzieci,pozabijać
dzieci,abyniewyrośliznichzdolnidowalkimężczyźni
albokobietyzdolnerodzićdzieci.Domy,zasiewy,
zwierzęta,całegospodarstwanależałospalićizniszczyć
śladponich.Najlepiejzludźmiwśrodku.Wtedyproblem
znikał.Poobustronachbyłyzbrojnebandy,które
najeżdżaływioskiprzeciwnika,dokonywałyrzeziiwracały
dosiebie.Mieliśmyzwalczaćtakiegrupyichronićludność
cywilną.Chociażsammiałemwątpliwości,ktotamjest
kim.Wdzieńtubylecmógłuprawiaćpole,awieczorem
ruszałzmaczetąwrękupacyfikowaćsąsiedniąwioskę.
Bronipalnejmielimało,anawetjeżeli,tosłabosięnią
posługiwali.Zatomaczetamiiogniemwładaliświetnie…
Wojskowyzamilkł.Widaćbyło,żeprzywołane
wspomnieniawywołująuniegoniepokój.Ręcemudrżały.
Kiedyśbyliśmynanocnympatroluizobaczyliśmy
ogieńmówiłdalej.Wpierwmyśleliśmy,żetosucha
trawapłonie,aleusłyszeliśmystrzały.Paliłasięcałkiem
sporawioskaniedaleko,więczastanawiałemsię,jakiesiły
zaatakowały.Miałemtylkodziesięciuludziwdwóch
pojazdach,atamtychmogłabyćnawetsetkaalbo
iwięcej.Liczyłemnato,żeprzegonimyichsamym
pojawieniemsię.Kazałemstrzelaćwpowietrzetak,żeby
nasdojrzeli.Kiedydotarliśmynamiejsce,dużochat
płonęło.Napastnikówbyłosporo,alerozbieglisię
powiosce.Wszędzieleżałyciała.Tobyłprzerażający
widok.Napastnicyzabijaliwszystkichjakleci,mężczyzn,
kobietyidziecibezwyjątku.Douzbrojonychstrzelali,