Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
słowachkobietawstała,sugerując,żewizytalekarkidobiegła
końca.
Wiedziała,żetakąpostawądużoryzykuje.Walentynaporu-
szyłasięniespokojnie.
Wporządkuwykrztusiła.Proszęmiwszystkoopowie-
dzieć.Wszystko…
Panimąż…Cóż,napewnojestświetnymlekarzem,ale…
proszęmiwybaczyć...tobestia…Karolinaukryłatwarzwdło-
niach.
ChcęznaćcałąprawdępowiedziałaWalentyna.
Prawdajesttaka,żeniejestemjedynąofiarąordynatora.
Tyle,żejaniebyłamnatylecwana,żebysięzabezpieczyć.
Czylizgadzałaśsięnaseks?!
Tonietak…
Dosyćtego!Dobrawskazerwałasięzfotela.Nieuspra-
wiedliwiammęża,alejakazciebieofiara,skorosięgodziłaśna
wszystko?!Tracęczas!
Panidoktor,jeślipaniterazwyjdzie,nigdynieusłyszy
paniodemnieprawdy.Możekoleżankicośpowiedzą,aleonenie
zdająsobiesprawy,przezcoprzeszłam.Wstydziłamsięprzy-
znać.Itobyłmójbłąd.Powinnamgłośnomówićotym,comnie
spotkało.
Walentynanerwowochodziłapopokoju.Wjejgłowiewal-
czyłyróżnemyśli.Zjednejstronyznałaswojegomężatylelat,
ufalisobie…Aleprzecieżtadziewczynaniemogłazmyślićsobie
tegowszystkiego…Tozbytpoważnasprawa.Nieposunęłabysię
dooskarżeńbądźcobądźszanowanegolekarza.
Proszęmówićdalejpowiedziałaniecospokojniej,napo-
wrótsiadającwwygodnymfotelu.
Odpierwszegodniaordynatorsobiemnieupatrzył-
wiłaKarolina.Dziewczynyostrzegałymnie,żetojesttenro-
dzajfaceta,któryżadnejmłodejnieprzepuści.Niewierzyłam.
Nobojakmożnawpracypozwalaćsobienatakierzeczy.Zresz-
niewgłowiemibyłyromanse,ajuższczególniezżonatymi
mężczyznami.Pewniepaniniewie,żeodwielulatopiekujęsię
sparaliżowanąmatką…
Niewiedziałam…bąknęłaDobrawska.