Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Siedziałlekkowspartyobiurko,pochylonynadswoimtelefonem,
jegordzawewłosypiękniebłyszczały.Odległośćmiędzynamiwy-
nosiłajakieśdziesięćmetrów,alejapamiętałemjegotwarznatyle
dobrze,bymócszkicować.
Zacząłemtozatemrobić,odczuwającdziwnąprzyjemność.Roz-
planowałemsobiepomocnicząsiatkę,zabrałemsięzaszczegóły.
Zpewnymzadowoleniemprzyjąłemfakt,żeprofesor,gdytylko
wznowiłspacerposaliioglądaniepostępupracustudentów,omi-
jałmójkąt!Todziałałonamojąkorzyść,bodziękitemuniewiedział,
kogowmoimszaleństwiezdecydowałemsięrysować.Zamiast
grzeczniewykonaćaktstaruszki,takjakcałaresztauczniów,jasię
bezczelniewyłamałem.
Wreszcieszkicbyłprawiegotowyi…wyszedłminieźle.Ileżmoże
dokonaćpasjaizaangażowanie!Uchwyciłemjegotwarztaką,jaką
zapamiętałemznaszegopierwszegospotkania.Jegodużeoczy,
wpewiensposóbbezbronne,nieśmiałe.Chciałem,byznowutakna
mniepopatrzył,byznówpojawiłasięmiędzynamitaniewinność,
gdyżadenznasniewiedział,żejestemjegostudentemaonmoim
nauczycielem.Przypomniałemsobiedotykjegodłoni,niepewnie
spoczywającejwmojej.Niecofałjejprzezjakiśczasanijanieco-
fałemmojej.Tachwilawydawałasięmagiczna,ajazapragnąłem
jejpowrotu.
Chciałomisięśmiaćzsamegosiebie,zwłasnejdziwnej,nieznanej
miwcześniejintensywności,ztegowariactwa,któremnieopano-
wało.
Czułemsięznowujaknastolatek.Bo,nalitośćboską,niktodpo-
wiedzialnynierysujeswojegoprofesora,kiedynależałobyzadbać
ozaliczenienakoniecsemestru.Miałemmomenty,żeprzecierałem
oczyzezdumieniaiwzdychałem,mamroczącpodnosemjaknie-
normalny,zaskoczonyswoimabsurdalnymzachowaniem.
26