Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pancernej.
Wchwilachtakiegostrachu,zktórychmążkpiłzawsze,nawet
naswegobratapatrzyłażyczliwiej.Bądźcobądźbyłjedynym
mężczyznąwdomu.Toteżgdypomimodwukrotnegodzwonienia
dostróżówkiMalceraksięniezjawiał,paniHelenaweszładogabinetu,
gdzieŻołnasiewiczwpisywałcośdoksiągbuchalteryjnych
ipowiedziała:
—MójdrogiJóziu!Obawiamsię,żedzwonekdoMalceraka
zepsułsię.Czybyśnieposzedłsprawdzić?
—Dajże,kochanie,spokój–skrzywiłsięŻołnasiewicz,
podciągającpodkrzesłoswojedługienogiinerwowogładzącsię
połysinie.–Jutroraniutkowyjeżdżam,arobotyhuk.
—Kiedywidzisz,Józiu,jamamjakieśzłeprzeczucie...
—Codrugidzieńmaszzłeprzeczucia.
—Tak,alepatrz,jużpodziesiątej,aniesłychaćpsówwogrodzie.
—Bodeszczleje.Psysiedzągdzieśwkącie.
PaniHelenastałajeszczechwilkęinaglezawołałazgniewem:
—Żadnegopożytkuzciebieniemamy.
Iwtejchwilizgasłoświatło.Zgasłojednocześniewcałejwilli.
—JezusMaria!–krzyknęłapaniHelena.–Cotojest?!
—Mamo!–rozległsięzhallugłosTunki.–Światłosięzepsuło.
—Nieszczęście!–jęknęłapaniHelena.
—Żadnenieszczęście–zirytowałsiępanŻołnasiewicz–poprostu
wodazalałaprzewody,takjakwzeszłymtygodniu.Gdziesąświece?
—Wkredensie,alejatamniepójdęzażadneskarby.
—Więcdajklucze.
PanŻołnasiewiczzapaliłzapałkęiprzyjejpomocydobrnął
dosypialnigospodarza,gdzienanocnymstolikuznalazłelektryczną
latarkę.
—Zadzwońnajpierwdopogotowiaelektrycznego–niecierpliwiła
siępaniHelena.
—Właśnietochcęzrobić.Gdzieśtunabiurkumusiałabyćich
kartka.A,jest.
Podniósłsłuchawkęitrzymałjąprzezchwilęprzyuchu.
—Stacjasięnieodzywa!–mruknął.