Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Jaktosięnieodzywa!Pozwól!–wyrwałamusłuchawkę
ispojrzałanańzironią,bowłaśnierozległsięsygnałstacji.Nakręciła
numeriusłyszałaspokojnyniskigłos:
—Halo,tupogotowieelektryczne.
—Proszępana!Proszęprędzejprzysłaćkogoś,bonamsięznowu
światłozepsuło.Dobrze?
—Alepodajżeadres–powiedziałpanŻołnasiewicz.
—Aha,prawda,ulicaSkolimowskadwa,willadyrektoraCzabana.
—Zapisane–odpowiedziałgłos.–Wysyłamyelektromontera
taksówką.Zakilkaminutupaństwabędzie.
—ChwałaBogu!–odetchnęłapaniHelena.–Jakbyśmysię
pociemkuprzebierałynabal?
Dajmitęlatarkę.Pójdępoświece.Torozpaczmieszkaćnatym
odludziu.
PaniHelenawyjęłaświece,dałajednądokuchni,dwiedojadalni,
dwiedohalluTunceiostatniązaniosłabratudogabinetu.
—Kończprędzej–powiedziała–botrzebasiadaćdokolacji.Czy
tenelektrotechnikprędkoprzyjedzie?...Bomoglibyśmyzatrzymać
jegotaksówkę.Tonawetniezłamyśl.PocoPaulinkęnadeszczpędzać
poinną,skorobędzieta.Jakmyślisz,czyonnaprawiłatwo?...
Bojeżelitak,moglibyśmyewentualniezkolacjązaczekać?
PanŻołnasiewicz,któryjużzdążyłzabraćsiędoroboty,chwycił
sięzaresztkiwłosów.
—Kobieto!Pozwoliszmipracować?Mniegłowaodtychliczb
pęka,atymizkolacją!
—Tylkoniepodnośgłosu!Też!
—Zobaczysz,cociSewerynpowie,gdynieskończęnaczas!
–zagroziłpanJózef.
Itoposkutkowało.PaniHelenawyszła.Słyszałzdalekajej
narzekaniawjadalni,gdzienakrywanodostołuiwhallu.Usiłował
odczytywaćpospieszneizagryzmolonenotatkiszwagra,leczprzy
świecyprzychodziłomutozwielkątrudnością.Minęłotakmożepięć
czydziesięćminut,gdydojegouszudobiegłokołataniedodrzwi
frontowych.
—Mamo,ktośstukaodfrontu–zawołałaTunka.
—Topewnietenmonter,aleczemużniedzwoni?