Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wieczorynatarg,ciotkabrałamniezwyklezesobą,żebympomógłjej
dźwigaćsiatkizzakupami.Szliśmyrzęsiścieoświetlonymiulicami,
popychaniprzezpijakówitargującesiękobiety,wśródprzekleństw
robotników,przenikliwychnawoływańchłopcówsklepowych
pilnującychbeczekześwińskągłowizną,nosowychzawodzeń
ulicznychgrajkówwyśpiewującychpopularneballadyoJeremiaszu
O’Donovanielubonaszejbiednej,uciśnionejojczyźnie.Wszystkie
teodgłosyzlewałysięwmojejświadomościwjedennurt,dając
mipoczucie,żenaprawdężyję.Wyobrażałemsobie,żeprzenoszę
bezpieczniekielichprzezkłębiącysię,wrażytłum.Chwilamipośród
szeptanychsłówuwielbienia,którychsamdobrzenierozumiałem,
wymykałomisięzustjejimię.Woczachwzbierałyminiewiedzieć
czemułzy,nadmiaruczuciawzbierającegowmoimsercudosłownie
rozsadzałmipierś.Niezastanawiałemsięwielenadtym,cobędzie.
Niewiedziałem,czykiedykolwiekdoniejprzemówię,ajeślitak,
towjakisposóbpowiemjejomoimnieprzytomnymuwielbieniu.
Czułemtylko,żemojeciałojestjakharfa,ajejsłowaigestyjakpalce
trącającestruny.
Pewnegodniawszedłemdopołożonegowgłębidomusalonu,
wktórymumarłksiądz.Byłciemny,dżdżystywieczóripanowała
tugłuchacisza.Przezoknozwybitąszybądocierałdomnieszum
deszczu:słyszałemjakjegocienkieigiełkitnąziemię,wygrywającswą
melodięwśródrozmokłychrabat.Gdzieśwoddalijaśniałajakaślampa
czyteżoświetloneokno.Byłemrad,żetakniewielewidzę.Pragnąłem
zcałychsił,byświadomośćspowiłgęstyweloniczując,
żezachwilęprzestanęnadsobąpanować,złożyłemdłonie,ścisnąłem
jetak,zadrżały,izacząłempowtarzaćwnieskończoność:Och,
miłość!Miłość!
Wkońcutoonaodezwałasiędomnie.Kiedyusłyszałempierwsze
skierowanedomniesłowa,byłemtakzmieszany,żeniewiedziałem,
coodpowiedzieć.Pytałamnie,czyniewybieramsiędoArabii.Nie