Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
otymzapomniałem.–Senatorprzejechałdłonią
posiwychwłosach.–Zjeszcoś,Jacksonie?Przebyłeś
kawałdrogi.
–Nie,dziękuję,alenapiłbymsięjeszczebrandy.
–Loganuniósłkieliszekizudawanąuprzejmością
popatrzyłnaCameron.
Wyraźniezniejdrwił.Spojrzałananiegozniechęcią,
aleskrzywiłaustawfałszywymuśmiechuidolała
mubrandy,tymrazemuważając,żebygoniedotknąć.
–Ateraz–ciągnąłJackson,przenoszącleniwywzrok
zCameronnasenatora–chciałbymprzezchwilę
porozmawiaćnaosobności,jeślimożna
SenatorzmarszczyłbrwiipopatrzyłnaLogana.
–Możemyczućsięwpełniswobodnie–powiedział.
–UfammojejcórceidyskrecjipanaBurla.
–Nieprzeczę,aletosprawawyłączniemiędzynami.
Proszęmniewysłuchać;zresztądlaichdobra
–podkreśliłJackson.
–Doprawdy,papo–powiedziałaniecoafektowanym
tonemCameron.–Myślę,żekapitantrochęprzesadza.
Pewniezadużoczasuspędziłnaotwartymmorzuiteraz
dostrzegaproblemytam,gdzieichniema.
Jacksonmilczał.Tojeszczebardziejjąrozzłościło.
Uparciespoglądałanaojca.Jaktenłajdak,myślała
oLoganie,ośmielasięprzychodzićdomojegodomu
irozkazywaćmi,jakbymbyładzieckiem?
Senatorpołożyłjejdłońnaramieniu.
–Możemycięprzeprosić,mojadroga?Jestempewien,
żepankapitanmaswojepowody.Chodzigłównie
onoweszlakiżeglugowe,którychstanMissisipinadal
nieuznaje.Zanudziszsięznami.