Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żebypogadaćzsąsiadami.Kiedyrozpuszczę
niewolników,niktmnienieprzyjmiewswoimdomu,
odMasonażdoDixon.
–Wiesz,żetoszantaż?–zapytałJackson,spoglądając
naniegospodoka.
–Jaknajbardziej.–Campbellzuśmiechemzwycięzcy
wyciągnąłdoniegorękę.–Dziękuję.
–Tojadziękuję–powiedziałJackson.–Ateraz,jeśli
mipozwolisz,chciałbymrzucićokiemnanowąklacz
twojejcórki.Wspaniałestworzenie.
–Widzę,żepanBurlzmierzawstronędomu.Jateż
pójdę.Mamysporodoomówienia.–Senatorwestchnął.
–Widzimysięnakolacji.Jeżelijednakmaszochotę,
wpadnijwcześniejnakieliszekbrandy.
–Zprzyjemnością.–Jacksonukłoniłsięzszacunkiem.
Popatrzyłzaodchodzącymsenatorem,apotemruszył
wkierunkustajni.Wiedział,żeigrazogniem.Czuł,
żepowinieniśćdogościnnegopokoju,zrzucićciężkie
butyizdrzemnąćsięchwilę.Jednaklubiłwyzwania.
–Dobradziewczynka–powiedziałaCameron,
głaszczącRoxypodługiejszyi.
Pomyciuiszczotkowaniuklaczznówbyła
kremowobiała.Stajniabyłajedynymmiejscem,
wktórymCameronczułasięnaprawdęsobą.Tobyłjej
azyl.Zamknęłabramęirozejrzałasiępomrocznym
wnętrzu.Możezaczekamtu,dopókikapitanLogannie
odjedzie?–zadałasobiewduchupytanie.Niechciała,
żebyLogandłużejzostałwElmwood.Towykluczone.
Wolałapobyćtylkozojcem.Przecieżmielisobietyle
dopowiedzenia.