Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Weszładoszopypoobcęgi.Coprawdasłużbabez
zarzutudbałaokonie,alebyłyteżpewneprace,które
lubiławykonywaćsama.Przemawiającłagodnie
doklaczy,schyliłasię,żebywyczyścićjejpodkowy.
Mojamałaszepnęła,głaszczącklaczpopęcinie.
Lekkimklepnięciemdałaznak,żebyzwierzępodniosło
nogę.O,tak,dobrze,grzecznadziewczynka.Pozwolisz
miwyciągnąćkamień?mówiła.
Pięknykoń.
ZaskoczonaCameronpuściłanogęklaczyiodwróciła
głowę.
Niebójsię.Jacksonpodwinąłrękawykoszuli,
asurdutzarzuciłnaramiona.
WcalesięciebieniebojęburknęłaCameron.
Senatormówił,żemaszwłasnąhodowlęarabów.
Acociętoobchodzi?
Jacksonzmarszczyłbrwi.
Skądtylesmutkunatakpięknejtwarzy?
Zejdźmizoczurzuciła.Wynośsięzmojejstajni
izmojegodomu!
Słucham?SenatorCampbellwłaśniepoprosił,
żebymdłużejposiedziałwElmwood.Mogętuzostać
nawetmiesiąc,dopókinieodbioręstatku.
Mamnadzieję,żeodmówiłeś?
Nibydlaczego?wycedziłJackson,opierającsię
oframugę.
Jeszczepytasz?!Omijamziemię,poktórejstąpasz!
Zamachnęłasięobcęgami.Chętniewyrwałabym
ciserce.
Nojuż,wystarczy.Roześmiałsię.Zrozumiałem.
Przybrałsurowąminę.Właściwiezacomnietak