Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
M
Światwirowałszybko,niedającjejsięskupić.Nogiugięłysiępod
elisęobudziłogromnybólgłowy.Jęknęła,podnoszącsięzłóżka.
nią,alezdołałanieupaśćnapodłogę.Przytrzymałasięmateraca
ipowoliusiadła.Chciałanieruszaćsięprzezchwilę,byokropne
łomotaniepodczaszkązłagodniało.Rozejrzałasiępopokoju,
wktórymsięobudziła.„Gdziejajestem?”zastanowiłasię
zdezorientowana.
Sypialniabyładużaiprzestronna,tapetanaścianachprzedstawiała
złotemotywykwiatowenaburgundowymtle.Dopokojuprzez
wysokieoknawpadałołagodnesłoneczneświatło.Byłporanek,nie
późniejniżdziesiąta.Melisasiedziałanałóżku,właściwiełożu
zczerwonąnarzutą,satynowąpościeląikolumienkamiwrogach.
Podrugiejstroniepokojuspostrzegładrzwizciemnegodrewna.Cały
pokójpełenbyłczerwieni,złotaiczerni.
Podjednymzokienstałniewielkistoliczek,aobokniegoeleganckie
krzesłozwyściełanymipodłokietnikamiiwygiętyminóżkami.Siedział
nanimczarnoskórychłopczyk.Wielkimi,nieruchomymioczyma
wpatrywałsięwMelisę.Dziewczynazdziwiłasię,jakmogławcześniej
goniedostrzec.Jegomartwywzroksprawił,żeprzeszłyciarki.
Powoliuniosłarękęiniemrawopomachaładziecku.Chłopiecbez
słowazeskoczyłzkrzesłaiwybiegłzpokoju.Dziewczynawypuściła
powietrzezpłuc.Niemiałapojęcia,kimbyłanigdziesięznajdowali.
Powolipanika,któraczaiłasięwzakamarkachjejświadomości,
zaczynałanarastać.Głowanadalbolałainiemogłaskupićsię
nażadnejmyśli.Postanowiławyjrzećprzezokno,aletymrazem
wstałazłóżkapowoli.Udałojejsiędotrzećdoparapetuiodsłonić
firankę.Nadolezauważyłazadbany,ascetycznyogródzzielonymi
krzewami,żwirowymiścieżkamiibiałymialtanami.Jegoskraj
wyznaczałgęstylasnieoddzielonyodogrodużadnympłotem.Szczyty
drzewsięgałydaleko,zahoryzont.
„Gdziejamogębyć?”pomyślałaprzestraszona,niemogąc
przypomniećsobie,dlaczegoznajdujesięwtymmiejscuijaksię
tudostała.„Skupsię.Copamiętaszjakoostatnie?”.Postarałasię
skoncentrować,byprzypomniećsobiecokolwiek:jaksiętuznalazła,
jakibyłdzień,kimwłaściwiebyła.Zprzerażeniemstwierdziła,