Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdzieniegdziecienkieróżowesmugi.Tylkoźrenicemiałczerwone,
jakbyprzebijałprzeznieśrodekgłowy.Rzucałsięikopał.Janek
próbowałnaniegoniepatrzeć.StaraPaliwodowa,zrękomapołokcie
wekrwijegożony,gapiłasiętowwiszącąnaścianiepasyjkę,
towwiadrozbrudnąwodą.Wreszciewyszłazkuchniicicho
zamknęłazasobądrzwi.
Janekspojrzałnażonę.Długomierzyłagowyzywającym
wzrokiem.Podszedłwreszciedochłopcaiostrożniedotknąłjegodłoni.
Ciałobyłociepłe.Dłońmiękka.Przesunąłpalcamipojegobrzuchu,
apotemdotknąłczoła.Powoliwsunąłpodniegorękęiuniósłgoprzed
twarz.Pomiędzymałyminogamikołysałsięsinyflakpępowiny.
Uduśgo,JanekpowiedziałaIrena,przyciskającpoliczek
doprzemoczonejpoduszki.
Pokiwałgłowąwmilczeniu,apotemodłożyłdzieckonależące
napodłodzeszmatyiznowuwyjrzałzaokno.Bladechmurypowoli
uciekałyzahoryzont.Jedenzkotówodniechceniauderzałogonem
oziemię.
Trzebagoumyćpowiedział,odwracającsiędodrzwi.
Iowinąćwco.
Cisza.Tylkohukwahadławobudowiezegara.
Alepodgrzejjęknęła.wodę.
Co?
Podgrzej,boinaczejsięprzeziębi.
Pokiwałgłowąiwyszedł.
NaimiędalimuWiktor.Polatachniepamiętali,ktotak
postanowił.WiktorŁabendowicz.Sądzili,żeniedożyjeroku.
Czasamiwydawałoimsię,żenabierakoloru.Obserwowaligopod
różnymikątamiiprzyróżnymświetle,tarlibladąskóręiprzyglądali
sięmeszkowinaskórze,apotemkiwalidosiebiegłowami.Tak,chyba
różowieje.Tak,zdajesię,żewłosynaciemiączkuciemniejsze.Oczy
jakbytrochęniebieskie.Pokilkumiesiącachprzestali.
NiedługopożniwachwrócilizNiemiecrodziceJankaijegodwie
siostry.Anielawyraźniepodrosła,awłosysięgałyjejjużprawie
dopasa.Mówiłaszybkoiniewyraźnie,taksamojakprzedwojną.
Wanda,którazawszeuchodziłazaładniejszą,miałateraz
przekrzywionynos,którynadawałjejtwarzywiedźmiwygląd.
Podobnozłamałgojejwniewolisynniemieckiegogospodarza.
Matkaiojciecmocnosiępostarzeli.Kiedystanęliwszyscy
weczwórkęnapodwórkugospodarstwawPiołunowie,wydawałosię,
żestaćtakbędądośmierci.Obracalisiętylkonawszystkiestrony,