Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Poznałnatymsamympolu,naktórymdwadzieściasześćlatpóźniej
umarłpodpożartymksiężycem.Lałoodkilkugodzin.Szedłwolno,
uważając,byniepoprzebijaćpęcherzynastopach.Czułsmródbijący
spodkoszuli.
Leżaławpłytkiejkałuży.Ręcerozłożyłaszeroko.Patrzyła
wniebo,mrużącoczy,ichwytałakroplewusta.
Usiadłobokiwygrzebałzkieszenirozmokłegopapierosa.Pochylił
się,osłoniłramieniemijakośzapalił.Podałjej,niechciała.Zaciągał
sięipatrzyłnaciałoopiętemokrą,brudnąsukienką.Przedstawiłsię,
nacotylkosięuśmiechnęła.Powiedział,żemieszkawPiołunowie,
żewracazeżniwuwuja,któryznowusięspił,żejeszczemakawał
drogi,itegotypubzdury.
Położyłsięobokniej.Podplecamiczułlepką,chłodnąziemię.
Szorstkierżyskokłułowprzedramiona.Wzachmurzonymniebienie
widziałnicładnego.Kroplewpełzałymudonosa.Zimno.Dziewczyna
zamknęłaoczyidługoleżelitakbezsłowa,moknąc.Pobralisięcztery
latapóźniej.
Napoczątkuniemówiławiele.Sprawiaławrażenie,żejeślijuż
musi,tojestzatonasiebiezła.Wpierwszychlatachwspólnegożycia
Janekkładłsięczasempoobiedzieizzamkniętymioczamisłuchał,jak
waligarnkami,klaskaniemprzeganiakotyiszurawpiecu
pogrzebaczem.Szybkoprzyzwyczaiłsiędojejmilczenia
idodźwiękówwypełniającychjegodom,którywcaleniebyłjego.
Przedwyjściemwpole,teżnależącedoobcych,splatałręcenajej
brzuchuiprzyciskałtwarzdoszczupłejszyi.Pachniałasobąitrochę
mlekiem,jakszczeniak.
Bladepiegizsypywałysięjejznosanapoliczki.Włosywkolorze
rdzywiązaławdługiwarkocz.Czasamiwzamyśleniuprzygryzałajego
końcówkęidokońcażyciajużsiętegonieoduczyła.
Wstawałaprzedświtem,nigdygoprzytymniebudząc.Kiedy
zwłosamijakwiechećsłomypojawiałsięwkuchni,machaładoniego
zpodwórka.Przynosiłajajaipowoliukładałajewskrzynce,
aonprosił,żebymucośzaśpiewała.Zwyklenicnieodpowiadała,
czasemtylko,żebysięniewygłupiał.Otwierałwtedypłytkąszufladę
podblatemiwyjmowałpostrzępionenarogachPismoŚwięte
wczarnejskórzanejoprawie,apotemczytałpowolinagłosjedną