Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zmianybyłynieodwracalne.
Popierwszejwiększejczkawcewsąsiedztwiewyszłamzdomu
uzbrojonapozęby.Byłamakuratwkurzonanamatkę(znowu),więc
potrzebowałamspuścićniecoadrenalinyiszukałamzwady.Odświtu
dopołudniauporałamsięzewszystkim,coposkokumagiiwypełzło
naulicę.Stosyciałzostawiłamsłużbommiejskimobokkontenerów
naśmieci,alewcześniejzgromadziłamportfeleidokumentyzabitych
potworów.Noiwysłałamichkrewnymmieszkającymposąsiedzku
rachunkizausługi.Brzmibezwzględnie,aledałamimrabat.Całe
dwadzieściaprocentsąsiedzkiegoupustu.Wszyscyoniwiedzieli,
żeuratowałamimżycie,atobyliwstanieuszanować,nawetjeślinie
kosiłamtrawnikadoprzepisowychtrzydziestumilimetrówwysokości.
Pieprzyćrównytrawnik,lubiłam,jakdługieźdźbłatrawymuskały
stopy,jeślimiałamochotęprzejśćsięponiejnabosaka.Nie,żebym
częstoznajdowałanatoczas,alebyłatokolejnapotencjalniemiła
rzecz,zktórejnieplanowałamrezygnowaćdlaczyjegośdobrego
samopoczucia.
Tazasadaostrożnegodystansuiszacunkuprzestawałaobowiązywać
nadwadniwroku.Wtedycałamojareputacjaizabezpieczenia
działałynawszystkichjakmiódnaniedźwiedzie.Amójdomstawał
siępokusąniedoodparcia.
Szturmzaczynałsię,gdytylkozaszłosłońce.Takbyłoitymrazem.
Namonitorachsystemuochronypróbowałampoliczyćnapastników.
Dwudziestu,możedwudziestudwóch.Niektórzybyliruchliwijak
pchły,więccholernietrudnobyłoustalić,iludokładnieichjest.
Wyjadającłyżeczkąlodyzlitrowegopojemnika,obserwowałam
ekrany.Liczyłamprzebłyskienergii,gdyktóryśzeszturmujących
zostałporażonyprzeznajdalszykrągochronny.Poczułamszarpnięcie,
gdyktóremuśudałosięsforsowaćbarierę.Skubaniecmusiałmieć
bardzogrubąskóręitwardączaszkę,bozanimpadłzemdlony,zrobił
jeszczejedenkrok.Kolejnyprzeszedłprzezzaporęwtymsamym,
osłabionymprzezpoprzednikamiejscu.Tylkopoto,bywpaść
wgłębokinadwametrywilczydół.Następnypróbowałszczęścia
wtymsamympunkciekręgu.
Dwiejasneplamy,powiewająceluźnymibandażami,wspięłysię
nadrzewostojącenagranicymojejposesji.Naiwniakisądziły,
żeprzegapiłamtakoczywistąlukę.Przesuwałysiępowoliiostrożnie
wzdłużnajgrubszejgałęzi,licząc,żejejkoniecbędziepodrugiej
stroniekręguochronnego.Zsunęłysię,zakołysały,uwieszonedłońmi
nachropowatymkonarze,poczymopadływprostwpułapkę.Miotały