Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wiałynaprzepychchwytającywzrokprzechodniów,
zwłaszczatychprzyjezdnych.Ulice,oświetlonetysiącami
lampek,kąpałysięwtejciepłejpoświacie.Aletokwia-
ciarnieprzyćmiewaływszystkoinne.Kwiatowekompo-
zycjedosłownierozwijałysięniczymkolorowekobierce
nabrukuprzedbutikami,dostarczająctysiącabodźców
wizualnych.Trudnobyłosięzdecydować,gdziespojrzeć
wpierwszejkolejności.
Niewielkie,drewnianechatki,wktórychkryłysiępo-
szczególnestragany,oferującezarównocośdozjedzenia
iwypicianaciepło,jakiświąteczneozdobyorazlokalne
rękodziełowciśniętebyłyniemalnasiłęmiędzybryłęświą-
tyni,asąsiedniebudynki.Paradoksalniejednakpasowały
tamidealnie,swojąsurowościąkontrastujączmnogością
barwidekoracji.
–ChcesznajpierwzwiedzićKatedręczywoliszposzaleć
najarmarku?–spytałaMaria,pocichumającnadziejęna
topierwsze.
Zawszeinteresowałasięhistoriąsztuki,dlategowizyta
wwiekowejbudowliekscytowałająnatyle,iżzchęciąpo-
święciłabycałyswójwolnyczasnajejpoznawanie.Wie-
działajednak,żeZosiamiałaochotępobuszowaćwśród
stoiskprzywołującychludzibłyszczącymbrokatemiży-
wymikolorami.
–Aty?
14