Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
właśnieon,takiniezgułaitakinadęty,iona,takarozmamłana
icnotliwa,sypiajązesobą.Choćmożenie.Trzebajużbyćwwielkiej
potrzebie,żebysobiezafundowaćtakiegotypa.
–Odrazuwidać,żeprzyjechałaśzParyża–skarciłamniekwaśno
kucharka.
Józef,potakującruchemgłowy,dorzuciłkrótko:
–Zpewnością.
Izabrałsięznowudoczytania„WolnegoSłowa”.Marianna
podniosłasięztrudemizdjęłasaganekzognia.Nierozmawialiśmy
więcej.
WtedypomyślałamopoprzednimmiejscuiopanuJanie,
tamtejszymlokaju.Och,jakiżtobyłwytwornymężczyzna–nosił
długie,czarnebokobrodyimiałjasnącerę,wypielęgnowanąjak
ukobiety.Przytym–pięknychłopak,wesoły,miły,delikatny,ajaki
zabawny!Wieczoramiczytywałnampismahumorystyczne,opowiadał
różnehultajskie,wzruszająceprzygody,wtajemniczałwlistypana
domu.Adziś–Bożemój,cozazmiana!Jakdotegodoszło,że
osiadłamtu,wśródtakichludzi,zdalaodwszystkiego,cokocham?
Chcemisiępoprostupłakać.
Kreślętelinijkiwmoimpokoju,brudnejizdebcenapoddaszu,do
którejwdzierasiębylewiatr,zimowychłódczyletniupał.Poza
lichymżelaznymłóżkiemilichąszafązsurowegodrzewa,którasię
niedomykaiwktórejbrakmiejscanamojerzeczy–niemażadnych
innychmebli.Zacałeoświetlenie–jednaświeczka,cokopciiskapuje
namosiężnylichtarz.Sercesięściska.Jeślizechcędalejpisaćten
dziennik,poczytaćktórąśzprzywiezionychpowieściczypowróżyć
sobiezkart,będęzmuszonasamakupowaćświece,gdyżświece
należącedopani–„figazmakiem”,jakmawiałpanJan–wszystkiesą
podkluczem.
Jutropostaramsiętutrochęurządzić.Nadłóżkiemprzybijęmały
krucyfikszpozłacanegomosiądzu,nakominkuustawięporcelanową
figurkęPrzenajświętszejPanienki,aobokróżnepudełeczka,drobiazgi
ifotografiępanaJana.Możewtensposóbudamisięwprowadzićdo
tejizdebkijakiśpromykciepłairadości.