Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Milczenietrwałomożeułameksekundy.Potem
chłopakzacząłsięśmiaćnerwowo,nagranicyhisterii.
Jegooczyzwęziłysięwszparki,spomiędzywargbłysnęły
dużebiałezęby.Cośwemnieteżsięuśmiechnęło
iuprzejmiedołączyłamdowesołości.
Wybacz,ja…tochybazestresu.Zaskoczyłaśmnie.
Biegamtuprawiecodziennie,ajeszczeniewidziałem,
żebyktośpróbowałdostaćsiędoLecznicyDobrego
Pasterza.
Zacmokałamzuznaniem.Znawcaokolicy,urwałnać.
Większośćświatamówiłapoprostu„budynek”,
ewentualnie,jeżelijakmójojcieckojarzyłaczasy
działalnościdomuzczerwonejcegły,nazywałagoliceum
felczerskimalbobursąakademicką.Małoktopamiętał,
żeniegdyśmieściłsiętuszpital,wktórymleczono
prostytutkiznierządu.
Skupsię,Klamkowskapomyślałam.Wsłowach
nieznajomegotoniewiedzaohistoriidomubyła
najważniejsza.
Biegasztuprawiecodziennie?zapytałam,
zastanawiającsię,jaksiędowiedzieć,dlaczegonigdynie
widziałamgotutajotejporze,iprzyokazjiniezdradzić
się,żenieuciekałamtakznowunaoślep.
Tak,tylkozazwyczajtrochępóźniejwyjaśnił
usłużnie,przeczesująclokikoniuszkamipalców.
Podeszłamdwakrokibliżejiodkryłam,żechociaż
przezswojezakłopotanierozmówcawydajesięmały,
tojestodemnieopółgłowywyższy.Nieżebybyło
toszczególnietrudne,kiedyjestsięwzrostusiedzącego