Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział5
Dwarazyprzezpróg
N
dobrympoczątkiem.Dwamieszkaniatoniebyleco!Michał
ocóż,niewielemłodychmałżeństwmożesiępochwalićtak
gratulowałsobieświetnejformy.Chętniesiępopisywał.WRóżanych
DołachnieodmówiłsobienoszeniaJustynynarękach.
Terazteżbeztruduwniósłswojąjużnienarzeczoną,leczżonę
domieszkania.Najpierwjej,potemjego.No,musiałprzyznać,
żeodrobinęoszukiwał.Poschodachwspięłasięsama.
Doceniamijestemwdzięczna.WreszciewToruniu.WRóżanych
Dołachodpoczęłam,alestęskniłamsięzastarymikątami.
Justynakrzątałasięrobiąckilkarzeczyjednocześnie.Ponieważ
usiebiewzięłaprysznic,terazłazienkęzająłMichał,aonabuszowała
wkuchni.Kiedywyszedłowiniętysamymręcznikiemizostawiał
mokreślady,ofuknęłagożartobliwie.
Niestety,dzisiajnaobiadkaszazmrożonką.Hmm,
comytumamy?Dowyborugroszekzmarchewkąalbomieszanka
chińska.Dodam,żeświeżewitaminyteżgwarantuję.Pięknie
wykiełkowałacicebulawlodówce,posypiemydanieszczypiorkiem.
O,jajka!Tojużniczegonamniebrakuje,alepoobiedziemusimysię
wybraćdosklepu.
Amożeobiadzamówimyiodpoczniemy,hm…wsypialni?
Wsypialnimówisz?Justynazbliżyłasiędoniego,zarzuciła
muręcenaszyjęiprzywarłabiodramidojegoudowiniętych
wilgotnymręcznikiem.
Mówię…