Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jużonotozadba.
ObronnymgestemprzygarnąłJustynę,którasapnęłarozkosznie
przezsen.Wsypialnizapadłzmrok.Chłodnepowietrzepołaskotało
gowodsłoniętestopy.Napalcubłysnęłaobrączka.Wierzył,żejestjak
talizmaniochroniichprzedwszystkiminiebezpieczeństwami.
Wspólnieporadząsobiezkażdąprzeszkodą.
Złóżkawygoniłgogłód.Niemieliczasuwrócićdoposiłku,
któregoprzygotowaniezaczęłaJustyna.Przykryłprześcieradłem,
musnąłpalcemramięiposzedłdokuchni.Nagotowanieotejporzenie
miałochoty,alenapewnoprzedwyjazdemgdzieśschowałciastka
owsiane.Wyjrzałnapodwórkotonącewmrokuinataraspodrugiej
stronie,bezśladużycia.
Powróciłyobrazyześlubu.Tyleprzygotowań,awszystko
wydarzyłosiętakszybko.Pamiętał,żekołnierzykgouwierał,żesię
pocił.Niewielewięcej.Cieszyłsię,żeterazmożesięskupić
nabudowaniuwspólnegoszczęścia.Dwojepisarzywjednymdomu.
Dotejporydobrzeimszło,jeślichodziopisanie,orywalizacjidawno
zapomniał.Tworzylizespół.Bardzozgrany.Jakbyurodziłsię
nanowo.Uczyłsiępatrzećnaświat,odkrywałnowerejony,októrych
istnieniuniemiałpojęcia,pracowałnadsobą,chciałbyćkimślepszym,
niżbyłdotejpory.Czymusiętoudawało?Zróżnymefektem
upadał,popełniałbłędy,alejegowysiłkizostałynagrodzone.Justyna
chciałabyćznim.Niewidziaławnimtychwszystkichnegatywnych
cech,któreodzawszewypominałamuMarlenaioktórecochwilęsię
potykał.Samsobiewieleutrudniał,aterazzwykłacodziennośćstała
sięprosta.Niemógłsięnadziwić,ilejestwstaniezmienićpojawienie
sięwżyciuodpowiedniejosoby.