Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–powiedziałagłośno.–Sijiang,chodź,namiejscusobie
usiądziemy,odpoczniemy,apotempogadamy,codalej.
Itakwetrojeruszylidalejbłotnistądrogą,dźwigając
swojedużeimałetobołki.Mijalizbudowanewzachodnim
styludomki,ażznówwyszlinaotwartąprzestrzeń,
skręcili,iweszlipomiędzytymczasowopostawione
szopy.
3
–Mówiłemwamjuż,żeżadnymprzyjezdnymniewolno
tutajspędzaćnocy,podkarągrzywny!–potężny
mężczyznaokwadratowejgłowiemówiłpomandaryńsku
zbardzomocnymakcentemzGuangdong.Wymachiwał
rękami,ajegogwałtowneruchydobitnieukazywały
telepiącenimoburzenie.Namurzenazewnątrzwisiał
wykaligrafowanypędzlemnapis…Chociaż,czy
tokwalifikowałosięjakokaligrafia?Wkażdymrazie,
stosownazasadabyłarzeczywiścieniedoprzeoczenia.
Maziostrożniezwróciłsiędopotężnegomężczyzny
„panieZhuang”.Surowywyraztwarzygospodarzazmiękł,
gdyokazałosię,żeMaziprzyprowadziłdwapodlotki.Jego
twarzzmieniłasię,jakbyktośzapaliłwśrodkulampkę.
–O,wróciłkierownikLi,czekanaciebiewielerzeczy
dozrobienia.
–Szefie,tedwiedziewczynypochodzązmoich
rodzinnychstron–gdytylkominapanaZhuanga
złagodniała,LiMaziośmieliłsięmówićtrochęgłośniej.
–A,witam,witam.Pewniejesteściezmęczone