Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zpowoduzbytwiernieprzedstawionejwnichmiłości.
Napięćdziesiąteurodzinydziadkaktośstądprzekazał
namzawiniętąwgazetyszynkę.Pamiętamją,była
marmurowajakstacjametrawMoskwie.Niezrobiłtego
niktzrodziny.
Miałamdokładniedwiegodziny.Ścieżkiwparku
zadworkiemniebyłyaniwysypaneżwirem,ani
wybrukowane.Podpachąniosłamtylkopudełkotruflidla
Emilii.MożepowinnamnazywaćEmilutką,takjak
dziadek,kiedyotwierałpisanejejrękąostatnielisty
odbrata.Słońcejużzachodziło,wukośnychsmugach
światłacochwilępołyskiwałydrobneowadyiznikały
zakrawędziąpromienia.Kwitłysameżółtekwiaty.Wich
środkachgęstniałaidealnieokrągłamgiełkapyłku.Bałam
się,żenadciągnietypowachybadlategoregionuburza
piaskowa.PewnakobietazWilna,któranićmizludzkich
włosówszyjebluzkizsuszonychpłatkówjaśminu,całkiem
niedawnospytałamnie,czylubięprzebywaćnałonie
natury.Samanie.Samanapewnonie.Odpowiedziałam,
żewtakichchwilachujadaniepsawoddalibrzmidla
mniemistycznie,każdeźdźbłotrawyzaczynażyć
samodzielnymżyciem,aniebozatrzaskujesięnademną
jakfioletowawalizkazpodwójnymdnem,wktórymjest
całyapokaliptycznyarsenałzagłady.Jedenzowadów
wpadłmidookaimnieuwierał.Polewejbyłcmentarz
iczułamsiędziwniezeświadomością,żezatym
ogrodzeniem,wkonkretnymmiejscu,wbiałejtrumnie
leżydziewczynazzadużymmodlitewnikiem,kropla
mojejkrwi.
Zprawejczerwieniłsiębudynekmuzeumregionalnego.
Kiedyszłamwkierunkupalącejwdrzwiachkobiety,
zdalekawydawałamisięonaszarąmyszką,która
zcałkowitąobojętnościączyścicoranoswojełupy
futerkiem.Gdyjednakpodeszłambliżej,uderzyłomnieto,
żeokobiecienicpowiedziećniemożna.Paznokcie
pomalowanesoczyściewiśniowymlakierem,
nanadgarstkusrebrnabransoletka.Zasepleniła,
wymawiającnazwęulicy,iskojarzyłomisięniemieckie
słowo
verführen
kusić.Dawnozauważyłam,