Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
owczarekobserwujemniezeswojegolegowiskapod
drzwiami.Zerkamprzezwizjer,choćzwykletegonie
robię,copewniejestbłędem,„kuszeniemlosu”,jak
bypowiedziałojciec.Przeddrzwiamistoistarsza
kobietawbeżowymswetrze.Lukspodnosigłowę,
onnapewnowie,cozrobić,otworzyćczynie.Macha
ogonem.Otwieram.
–Dzieńdobry,jajestemwłaścicielkąmieszkania
isąsiadkąWeroniczki,świętejpamięci.Możemniepani
pamięta?Japaniątrochękojarzęzwidzenia–mówi
najednymwydechu.
–Dzieńdobry.Niestety,japaniniepamiętam
–odpowiadam.
–Widziałampaniądziśnapogrzebie,mogęwejść?
AmeliaPotoczek.
Kobietapodajemirękę.Ściskamjąiprzechodzimnie
dreszcz,bojestzimnajaklód.
–Tak,tak,proszę.–Dopierokiedyprzepuszczam
jąwdrzwiach,widzę,żemazesobątekturowepudełko
szczelnieoklejoneczarnątaśmą.
Przechodziprzezpokójilustrujewzrokiem
mieszkanie.Czyzrobiłamcoś,comogłoby
jązaniepokoić?Niezdążyłamniczegoprzestawićani
wjakikolwieksposóbnaznaczyćswojąobecnością.
Zabrałamzesobątylkoplecakzlaptopem
inajpotrzebniejszymirzeczami,któryleżyteraz
nakanapie.Itylkojednąwalizkę.Wielkistółoraz
wszystkiewolneprzestrzenienaszafkachipod
ścianamiwypełniajązaschniętefarby,pędzle,pocięte
tkaniny,rysunkiiobrazy.NawielupojawiasięLuks
wotoczeniumałychdziewczynekbeztwarzy,ludzkich
organówwewnętrznych,wesołychmiasteczek,bagien,
gabinetówdentystycznych.Ciepłeświatłopopołudnia
zalewającemieszkaniesprawia,żeobrazywydająsię