Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁIV
RozmowamojazpanemLloydemito,cousłyszałamzrozmowy
międzyBessieaAbbot,dodałomidostatecznegobodźca,bypragnąć
powrotudozdrowia;zdawałosię,żenadchodzijakaśzmiana,
pragnęłamjejioczekiwałamwmilczeniu.Odwlekałosiętojednak;dni
itygodniemijały.
Odzyskałamzdrowie,aleniebyłożadnejwzmiankiosprawie,
któramnietakinteresowała.PaniReedprzyglądałamisięczasem
surowymokiem,alerzadkodomnieprzemawiała.Odczasumojej
chorobyzaznaczyłasilniejprzedziałpomiędzymnąawłasnymi
dziećmi.Wyznaczyładlamniemałąkomóreczkę,gdziesypiałam
sama,kazałamiosobnojadaćiprzebywaćstalewpokojudziecinnym,
gdykuzynkibawiłyciąglewsalonie.Anisłowemjednakniedotknęła
sprawyposłaniamniedoszkoły;pomimotoodczuwałaminstynktowną
pewność,żejużniedługobędziemnieznosićpodwspólnymdachem,
gdyżjejspojrzeniazwracanekumniewyrażałyterazwięcejniż
kiedykolwieknieopanowanąigłębokąodrazę.
ElizaiGeorgiana,widoczniestosującsiędorozkazów,mówiły
domniemożliwiejaknajmniej;Johnnaigrawałsięzemnie,ilerazy
mniezobaczył,araznawetspróbowałmniezbić;ponieważjednak
natychmiaststanęłamwpozycjiobronnej,poruszonatymsamym
uczuciemgniewuirozpaczliwegobuntu,jakimniebyłuniósł
poprzednio,uważał,żelepiejdaćspokój,iuciekł,wymyślając
miizaklinającsię,żemurozbiłamnos.Istotnie,wymierzyłamwten
wystającypunktciosniezgorszy,awidząc,żegoposkromiłamtym
uderzeniemczyteżwyrazemtwarzy,miałamwielkąochotędopełnić
miaryzwycięstwa;onjednakżejużzdążyłschronićsiępodskrzydła
swojejmamusi.Słyszałam,jakpłaczliwymgłosemzacząłopowiadać,
że„taszkaradnaJanerzuciłasięnaniegojakwściekłakotka…”.