Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podwładnychiwięcejwolnegoczasu…
–…któryitakmusiszimpoświęcić,boniktnie
wykonarobotylepiejodciebie.
–Mamdośćpracynapółgwizdkaiwiecznego
sztorcowaniazato,żemiałemcywilnąodwagęzrobić
cośposwojemu.Dopókiniedostanęordynatury,dopóty
niedoczekamsięszacunku.Musiszmiwtympomóc.
Takujawniasiędysonanswmałżeństwie.
Odfinansówpoprzezniesnaskidoogromnychtragedii.
Apotemprzekrzykująsięnawzajemnasalisądowej,
piorącnajgorszebrudynatlespołecznego
niezrozumienia.Mojeszczęściepolegałonatym,
żekompromispojawiałsięszybciej,nimpoleciały
pierwszetalerze.
–Zgoda,alerobiętowbrewsobie–powiedziała
Hania.–Miłość.Teżmicoś.Todurneuczucie,które
pchaczłowiekawramionaszaleństwa.
–Pewienpacjentpowiedziałmikiedyś,żebyć
szalonymtoznaczybyćszczęśliwym.
–Zajrzyjwobectegodogrilla,paniestuknięty.
Porazwęglićkolejnąkrówkę–rzekładomnie,poczym
odwróciłasięwstronęNinyizawołała:–Chodź,załóż
płaszczyk.
Naszepięcioletniemaleństwowstałoposłusznie,
podeszłodomatkiidałosięodziaćbezsłowa
komentarza.Nieomalpękłomisercenatenwidok.Nie
chciałoopuścićmniewrażenie,żeNinajestzbyt
apatyczna.Nieśmiałempowiedziećtegonagłos,
bokiedydzielisięłóżkozpsychologiemdziecięcym,