Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
18
Afryka
wchorobie.Nigdyniezdradzaprawdy.Razmyszypodgryzłyjejkostki,razpoparzyła
rękępodczasprzygotowywaniaposiłku.Ubierasięrównieżskromnie,choćnigdy
niebraknienajejszyipołyskującychperełek,ananosiewielkichmłodzieżowych
okularówprzeciwsłonecznych.Trądprzejąłjejjednooko,choćsamniewiem,
przedczymchroniąbinokle.Możeprzedsłońcem,możeprzedbólem,amożepo
prostuprzedludźmi?Wrękutrzymafioletowąsiatkę,wktórejchowapotencjalne
podarunkizmisji.Pociągłatwarzniejestjużwstaniepodtrzymaćskóryimięśni,
więcwszystkoswobodniezwisa,tworząccharakterystycznypodbródek.Wielkie
uszyczasemprzyozdabiaklipsami.Zanimodejdzie,odpoczywajeszczechwilęna
murkuotaczającymwielkierozłożystedrzewotużobokmisyjnegodomu.Czeka
przecieżdługadroga,którabezpomocyprzyjaciółkidłużysiępodwójnie.
Iwreszcietrzeciazkobiet…Wydajemisięnajbardziejprzestraszona,opusz-
czona,zaniedbana.Rozmawiającznią,odniosłemwrażenie,żemieszkagdzieśna
bazarze,skrywającsięprzeddeszczempodwolnąblachąfalistą.Niezwyklepo-
marszczona,fałdyzwisającejstarejskórysprawiają,żeczłowiekniewidzizabardzo
wychudzonegociała.Zgarbionapodpierasiękijem,choćswobodniekuca,przyci-
skającudadoklatkipiersiowej.Mazaledwiekilkazębów,zżartychprzezkamień
ipróchnicę.Wosmolonejmalgaskiejtorbiezrawinaliitrzymaworeczekzportmo-
netką.Wniejzaśzaledwiedwa,trzybanknoty,którewystarcząnamałąbułkębądź
garśćcebuli.Tocałyjejdobytek.Wzeszłymroku,kiedywkwietniowenocetem-
peraturaspadałaodobrychkilkanaściestopni,prosiłaoprześcieradło,byjakkol-
wieksięogrzać.Pierwsze,drugie,piąte…Każdejnocyokradanozokrycia,
świec,nawettychkilkugarściryżu,któreodbierałanamisji.Życieniektórychnie
oszczędza.Jejwzrokjestniezwyklewymownyoczyprzestraszonegoczłowieka.
Człowieka,któryzmagasiękażdegodniazżyciem,którychceprzetrwać,który
szukanadziei.Czymogłemzrobićdlaniejcoświęcej?Czypotrafiłemdaćjejtak
bardzowytęsknionąnadzieję?
Kiedyśniepoprosiłaoryżanioświece.Widokpłaczącej,doświadczonejlatami
kobietyjesttrudny.Jesttrudnyiporywający.Jestwzruszający.Wsercuwróciła
chwila,wktórejtoFarazandrypłakałwtymsamymmiejscu,proszącojedzenie,
aibyćmożeoprzyjaźń.SiedzącanaposadzcewerandyzapłakanaMalgaszkawycią-
gnęławówczas300ariarówiwznoszącjedogóry,prosiłaopomoc.Zmarłjejwnuk
zTsimijaly,aonaniemogłagogodniepożegnać.Niemogłaporazostatnispojrzeć
natwarzosoby,którązapewnewychowywałaiktórąprzedewszystkimkochała.
Niemadnia,wktórymktośniezapłakałbynadzmarłym,wktórymniewzywano
byduchówprzodków.Wtendzieńsłońceanirazunieprzedarłosięprzezścianę
ciemnychchmur.Możetopoprostumalgaskieniebopłakałorazemznią…
Napoczątkubyłgłód
Tylkowczwartki,kiedyodbywasiętsena14,czyliwielkibazar,schodząsiętłumy
zwszelkichokolicznychwiosek,byhandlowaćdosłowniewszystkim.Spektakularny
jestdziałspożywczytegoniewielkiegorynku!Głodnespołeczeństwowystawiawów-
czasworypełnenajróżniejszychgatunkówroślinstrączkowych,koszewypełnione
pobrzegisuszonymirybamiikrewetkami,tonyczerwonychbatatówimasywnego
maniokuorazprzepięknieułożonewrównychrządkachinnewarzywa.Kilkatygodni
temuraczyliśmysiębakłażanamiicukinią,zaśterazrozpocząłsięsezonnacebu-
lę,azielonyszczypiorekpierwszyrzucasięwoczynatleceglastejziemi.Wzrasta
równieżgłód,którynieustępujekrokumalgaskiejrzeczywistościijestpewnyjak
14Zmalg.rynek,bazar.Jesttoszczególniedużybazarodbywającysięrazwtygodniu.WMampikony
dużybazarodbywasięwczwartki.
18(4/2016)