Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niewierzyłwjegoistnienie.Poprostuurodziłmusięsyn.Takierzeczy
sięzdarzają,nawetwurzędniczychrodzinach.
Czwartegodniakupiłkwiaty,jakieśniemowlęceubrania,może
tonawetbyłatzw.wyprawka,wino,ptasiemleczkodlapołożnych
idwapiwadlaszpitalnegoportiera,którybyłjegowujkiem.Podjechał
podszpital,któryprzezchwilęwydałmusięjakiśinny.Wujkaportiera
niebyło,nikttuonimniesłyszał.Sąludzie,którzychcąbyć
anonimowiidlategotedwapiwamusiałwypićsam.Ruszył
naporodówkę.Zobaczyłradosnążonęiswojegomęskiegopotomka.
Uśmiechnąłsię.Wychodząc,zauważyłnaścianienapis„Strzeżsię
demagogicznychhasełpodziemiaipamiętaj,żerodzinajest
podstawowąkomórkąspołeczną”.Nadnapisemwisiałkrzyż,alebez
Chrystusa.Pomyślał–innawersjaipoprowadziłrodzinęjakśw.Józef.
Wsamochodziezauważył,żejegożonamapiwneoczyiblondwłosy.
Trochęsięzdziwił,alecóż,niktniejestdoskonały.Ludziesię
zmieniają,zmieniająsięteżiżony.
–Cotutakbrudno?Gdziemójrowerdoćwiczeń?
Pocogowyniosłeś?–wrzeszczałapowejściudodomużona.
–Odkurzałemdziśrano.Rzeczywiściebrudnydywan.
Przepraszam.Zarazodkurzę–odrzekłzestoickimspokojem.
–Mójszlafrokjestdlamniezamały!Kapciezaduże!Kogofutro
wisiwhallu?Maszkochankę?–dziwiłasiężona.
–Towszystkojestjakieśdziwne.Niechpomyślę.–Usiadł
wfotelu.
–Pokażdowódosobisty!–nakazałżonie.
–Poco?Chceszwziąćkredyt?Alemasz!Niechcękłótniprzy
dziecku.–Podałamudowód.
Zerknąłnanazwisko.Wyszedłszybkozmieszkania.Zerknął
natabliczkęnadrzwiach.Podążyłdosamochodu,którymprzyjechał.
Odczytałtablicerejestracyjne.Wsiadłdoauta.Dziwne.Kierownicę
miałpoprzeciwnejstronie.Pojechałdoszpitala,zktóregoodebrał
żonę.Przeczytałszyld.Wbiegłposchodach.Zauważyłpołożną
wzakrwawionychrękawicachwynoszącąmęskiespodnie.Tak
energiczniejewynosiła,żeażprzetarła.Nicmusięniezgadzało.