Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
McRainaimiałemogromnąochotę,bywyjśćnieobracając
sięzasiebie.Toczegoterazodemnieżądałbyłojegonaj-
gorszympomysłem.
Niemłodnieję,kontynuowałaty,jakomójnastęp-
ca,musiszmyślećprzyszłościowo.RodzinaSantclarejest
powszechnieszanowana,Ontariojestmoimprzyjacielem,
dodiabła,madziesięćprocentudziałówwfirmie.Synu
wtejkwestiinieustąpię.
Nie,ojcze.Niemamowy.Sprzeciwiłemsięjegoidio-
tycznemuplanowi.
Jużmiałrozpocząćkolejnątyradę,gdypopomieszcze-
niurozległosiędelikatnepukaniedodrzwi.Miałemzłe
przeczucia,akiedywysoka,szczupła,rudowłosakobieta,
którabyłanaszągłównąmodelkąweszładośrodka,gło-
śnojęknąłem.
Nie,tosięniedzieje.
Maricaszławnasząstronęuśmiechającsięszeroko,
wjejoczachtańczyłyiskierkipodekscytowania,brako-
wałotylkotego,byzaczęłatańczyćnaśrodkugabinetu
mojegoojca.Pokręciłemgłowązaciskającpięści.Boże,daj
micierpliwość.Kiedydziewczynastanęłaobokmnie,ajej
dłońwylądowałanamoimramieniu,odrazunabrałem
ochoty,byzsiebiezrzucić.Jednakjedyniewzrokiem
dałemjejdozrozumienia,byzabrałałapę,aonatylkood-
wzajemniłamojetwardespojrzenie.Jużwiedziałem,że
jejdeterminacjasięgaznaczniewyżejniżpoczątkowoza-
kładałem.
20