Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SaraTukan:EMULANDIA
|8
(Dziecinigdyniezabierałydoparkutelefonówkomór-
kowych,zobawyprzedzgubieniemlubuszkodzeniempod-
czaszabawy).
–Cyntia!Cyntia!Cyntia!
Wokółpanowałacisza.Dziwna,złowrogacisza.
Wtemogromnabłyskawicaoświetliłateren,atużponiej
potężnyodgłosgrzmotuwstrząsnąłkolumnamijałowców.
Spadłypierwszekropledeszczu.
–Burza!Mironie,comyterazzrobimy?–przestraszyłasię
Mela.–Gdziemywłaściwiejesteśmy?
–Niewiem.Musimyzostawiaćjakieśznaki,żebyniecho-
dzićwkółkotymisamymiścieżkami.Labiryntmaprzecież
tylkotrzydzieścitrzyalejkiidobrzegoznamy;napewnotra-
fimydowyjścia–wyjaśniłMironodważnie.
Aleburzazawszejestgroźna,astrachniesprzyjabłądzą-
cym.Dziecinajpierwrysowałynaziemistrzałki,któreszybko
zamieniałysięwbłoto.Potempróbowałyukładaćznakizga-
łązekjałowca.Teżnanic;wiatrwszystkopopsuł.Wkońcu
zmęczoneiprzemoczonedosuchejnitkiskryłysięmiędzy
krzewami.Postanowiłyczekaćtamnakoniecnawałnicy.Mar-
twiłysięjednakoCyntię.Możesiedzisamapodjakimśkrza-
kiemidrżyzestrachu?
Wtymczasieichprzyjaciółkabłądziłamiędzywielkimija-
łowcamiwstrugachdeszczuimartwiłasięoptaszka.Został
samnaświecie,bezmamy,bezswojegogniazdka,okrytyje-
dyniedelikatnympuszkiem...
Włożyłagodokieszonkiswojejnowiutkiejniebieskiej
kurtki,którądostałaodrodzicównaurodziny.
www.e-bookowo.pl