Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Majka,niewydurniajsię.Przecieżzawszesobietrochę
dokuczamy.–Marekusiłowałratowaćsytuację.
–Marek,tobyłocoświęcej.Niepozwolęatakowaćmojejrodziny,
bezwzględunato,jakbardzosięniezgadzamzpoglądamimoich
bliskich.Nigdywamnieprzeszkadzało,skądpochodzą,ateraznagle
zaczęło,botam,nagórze,ktośwywróciłstolik?Sądziłam,żemnie
znacie,alewidzę,iżbardzosiępomyliłam.
–Niechwracadodomu,partyjnapieszczoszka!–warknąłZbyszek.
–Niedługobędziemusiałaswoimwujaszkomnosićpaczkidopierdla.
–Zamknijsię!–syknąłMarek.–Coty,kurwa,wyprawiasz?!
Gramyrazemodczterechlatinaglemaszdodziewczynyjakieśwąty?
Ochujałeś?
–Dajspokój,Marek–powiedziałacichoMajka.
Pochwiliwysiadłazautobusuiniedałasięprzekonać,byzostała
zzespołem,dopókinieznajdąnowejwokalistki.Miaławnosie
zerwanekontraktynakoncertyikasę,którąprzeztostracą.