Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
namojejtwarzybezzębnyuśmiech.Byciamatkąmusiała
uczyćsięsama,bonawetsetkiksiążekpsychologicznych,
któreprzewertowała,będącnastudiachwBerlinie,nie
dałyjejcennychumiejętnościrobieniaprzecieruzjabłek,
wiązaniapieluchanileczeniaodparzeń.Kiedywoziła
mniewwózkupoplacuPistacjowym,ludzieprzystawali
iprzyglądalimisięzzainteresowaniem.„Jakaśliczna
buzia,ajakiepiękneczarneoczy,wykapanamamusia”.
Niewątpliwienienależałamdobrzydkichdzieci,ale
pewnietylkodlatego,żetakichniema.Wkońcunatura
prowadzipolitykętegosamegotypu,coadministracja
szpitala,żebydziecikochałosięodpierwszychchwil
życia,mimożezwiastująpoczątektrudnejdrogi
obfitującejwliczneproblemy.
Moimpierwszymmiejscemzamieszkaniabyłaciasna
kawalerkanaprzedmieściachJ.Fiustawiłapodoknem
drewnianąkołyskę,którąudałojejsiędostaćzapsie
pieniądzenatargustaroci.Samaspałanawiekowym
materacuzpopękanymisprężynami,któryjużtambył,
kiedysięwprowadziłyśmy.Chybadlapoprawywłasnego
samopoczucia,boraczejniezewzględówtowarzyskich,
pięknieurządziłanaszemieszkanko.Miaładoskonały
zmysłartystycznyinawetzezwykłegokrzesłapotrafiła
wyczarowaćdziełosztuki,wycinającwdrewnie
fantazyjnewzorylubobijającjekolorowymmateriałem.
Przyścianieustawiłapółkę,ananiejzłoteifioletowe
świece,którezapalaławróżnychintencjach.Wielokrotnie
powtarzałarytuał,którydokońcażyciapozostałwmojej
pamięci.Miałapiękną,srebrnązapalniczkęikapturek
dogaszeniaognia.
Niemożnagozdmuchiwaćanigasićpalcami,
bowszystkieprośbyulecąpowtarzałami,kiedy
zasłaniałanimdogasająceświece.Zawsze
wodwrotnymkierunkuniżten,wktórymjezapalałaś.
Tozapewnicidobregoopiekunaduchowego…
Fimiałateżznakomitąrękędokwiatów,czylijak
mawiająAnglicy„zielonepalce”.Wiedziała,które
roślinylubiąsłonecznemiejscenaparapecie,aktórewolą
cienistykątpokoju,ilepotrzebująwody,ilenawozu,kiedy