Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
acojakiśczastakżesnopiskier,którepotemdługąchwilęfruwały
wpowietrzu.
Wprzylegającejdogabinetusypialniciemno,awięctrudno
wyrokować,czyleżącatammłodakobietabyłapiękna,
czytylkoładna.Napewnoniespała,borzadkosięsypiazotwartymi
oczami.Zamknęłaje,kiedycichootwarłysiędrzwi,wtedyteż
wydobyłazustgłośny,regularnyoddech,zodrobinąświstuprzy
wznoszącejsięfrazie.Siwypanprzyjrzałsięjejzwyraźnym
zadowoleniem,apotemprzeniósłwzroknadrugiełóżko.Dopieroteraz
widaćchłopczyka,któryśpismacznie,itobezudawania.Jakbytego
byłomało,światłoksiężycasprawia,żedzieckowyglądajakmały
aniołekzniemieckichbajek,różowepoliczki,loczeknaczole.
Obrzydliwiegemütlich,możnabypowiedzieć,gdybyniebyło
takpiękne.Mężczyźniemusiałspodobaćsięwidokśpiących,byćmoże
chciałsięnawetuśmiechnąć,jednakniewiadomo,czytakbyło
naprawdę,boksiężycschowałsięwłaśniezachmuręijużnic
niemożnabyłodojrzeć.Pewnejestjednak,żenajciszej,jakmógł,
zamknąłzasobądrzwi.
Porazpierwszywdniuurodzinniemaprzymnienikogo.Tasamotność
mocnomnieosłabiła,bochybanigdywcześniejnieodbierałem
takchętnietelefonów.Juliadozwyczajowejbutelkiobanadołączyła
wprezencieniepamiętaneprzezemniezdjęcie,naktórymmamjakieś
piętnaścielat.Jakbymzupełnienieznałtegochłopaka,októrymniby
wiemwszystko.Niejestempewien,czyidzisiajpotrafiłbymzadbać,
abynierozbiłsobiegłowy,ba,niewiemnawet,czyumiałbymznim
rozmawiaćbezryzyka,żetrafimnieszlag.Patrzącnaniego,trudno
uwierzyć,żektośtakimógłzmarnowaćtylezdanegoczłowiekowi
czasu.TowszystkobardzomnierozstrajaimimodobrychintencjiJulii
postanawiamwykreślićzrodzinynanajbliższetrzymiesiące.
Celowosięgampozapiswdziennikuz3września,abyudowodnić
przedewszystkimsobiesamemu,żenawetwmiaręobiektywnyzapis
potrafiominąćsedno.Niewiem,comniepowstrzymałoprzed
wspomnieniempewnejrozmowytelefonicznej.Chybato,
żenietyczyłaurodziniwżadensposóbniemogłemprzewidziećjej
konsekwencji.Przedtemjednakprzyśniłmisiępociąg.Senbłahy,
głupinawet.Kiedyprzywykłemdomiarowegostukotukół,zaraz