Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Mówiłamprzecież,żenieczułamsięnajlepiej.Musiałamcoś
złapać.
Uzdrowicielpokręciłgłową.
–Niczegopaniniezłapała.Przebudziłasiępanimagia.Itozwielką
gwałtownościąisiłą.
Toniemogłabyćprawda.
–Pansięmyli.JestempotomkiniąCliodhny,całamojarodzina
posiadadaruzdrawiania.Tomocżyciaiłaski,któraczerpiesiłę
zotaczającejjąprzyrody.Wczorajszyincydentniemożemiećnic
wspólnegozmojąmagią.–Samasłyszałam,żemójgłosstajesięcoraz
wyższyijednocześniebardziejochrypły.Zkażdegosłowaprzebijała
bezgranicznapanika.Ręcezaczęłymidrżeć,mocnochwyciłamkoc
nakolanach.
UzdrowicielSheehanpołożyłdłońnamoimdrżącymramieniu.
Zobaczyłamwjegooczachcośnakształtwspółczucia,cowjego
przypadkubyłotakniezwykłe,żespanikowałamjeszczebardziej.
–Wiem,dojakiegorodupaninależy.Wiemteż,wktórymdomu
paniąumieszczono,jakobjawiasięmocwpanirodzinie.Orazznam
paniplanzajęć,zajrzałemdoakt.
–Awięcwiepanrównież,żetoniemożliwe.Niemogę…
topoprostuniemożliwe.
–Zoey–odparłuzdrowiciel,wciążtrzymającrękęnamoim
ramieniu.Naglejegospojrzeniestałosiętakpoważne,żenatychmiast
wiedziałam:to,cozachwilępowie,wywrócimójświatdogóry
nogami.–Chłopak,naktóregopatrzyłapaniwczorajnabalu,nazywał
sięFinnThompson.Itonieprzypadek,żezaczęłapanikrzyczeć
najegowidok.WkrótcepotemFinnumarł.
Słowauzdrowicielarozbrzmiewaływmojejgłowiewciążodnowa
ichoćrozumiałamichznaczenie,tojednakniechciałoonodomnietak
naprawdędotrzeć.Tymczasemonwcalenieskończył.
–Zdajęsobiesprawę,jakdużejestprawdopodobieństwo,