Содержание книги

перейти к управлению читателемперейти к навигацииперейти к деталям бронированияперейти к остановкам
Rozdział2
Heniurzuciłastarszakobieta,ubranawwyraźnie
zaciasneszortyiprzykrótkąkoszulkęnaramiączkach.
Strójkompletnieniemaskowałjejtuszy,awielki
słomkowykapelusztylkodopełniałrozpaczliwegoobrazu
stereotypowej„grażyny”nawakacjach.Zbagażnika
starego,wysłużonegoVolkswagenaGolfawyciągała
niespieszniekolejnetorby,poczymukładałajenatrawie.
Tylkoniezapomnijwłączyćbojlera.Wiesz,jakienoce
potrafiąbyćtutajzimne.
Tak,kochaniemruknąłodniechcenianiecostarszy
odniej,mocnołysiejącymężczyznaoprzygarbionej
posturzeidłoniachspracowanychodtrzymaniapalnika
acetylenowego.
Inastawwodęnaherbatękontynuowałakobieta
niewzruszonapostawąswegomęża.
Tak,duszkorzuciłwodpowiedzimężczyzna,
taszczącpodpachąciężkątorbępodróżną.
IniezapomnijposzukaćKlakierka.Wiesz,żebardzo
golubię.
Mężczyznatylkomruknąłcośniezrozumialepod
nosem,przewracającoczami.
Comówiłeś?
Nic,kochanie.Poszukamgorzuciłgłośniej,asam
dosiebiedodałściszonymgłosem:Iutopięwkałuży.
HenrykRóżewiczcorokuprzyjeżdżałzkońcemwiosny
zżonąnaswojądziałkęleśną,odkiedydziesięćlattemu
odziedziczyłtenkawałekziemipowuju.Asprawa
spadkowabyławyjątkowouciążliwaiciągnęłasięlatami,
bokrewni,którzyignorowalizmarłegoprzezwiększość