Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czyściłakieliszki.
–Dzieńdobry,paniekapitanie–przywitałagokobieta.
–Dobry.
–Dlaczegomamściszyć?Dająpiękneprzebojezestarychlat.
–Nalej,mówię!
Kapitansięgnąłniecierpliwieponapełnionywódkąkieliszek,
opróżniłgojednymhaustemiodstawiłgłośnonablatkontuaru.
–Dajkiszonego–rzucił.
Śledczyzerknęlizzaciekawieniemnawładczegoklienta,który
zjadłszyogórka,oznajmił:
–ZabilimłodąZającównę,cholerajasna!
Barmankaotworzyłaszerokooczy.
–Cotymówisz?Ktojązabił?!–jęknęła.–Kiedy?
Mężczyznaprychnął.
–Niewiemkto.Tobędziemymusielidopieroustalić.
DagmarazerknęłanaKrugera,któryuważnieprzyglądałsię
brunetowiwprochowcu.
–Aleunastakierzeczy?–odezwałasiębarmankaizakryładłonią
usta.–Ktotowidział!
–Acośtymyślała,Zocha?Takierzeczywszędziemogąsię
zdarzyć.Właśniewracamzmiejscazbrodni.
–Gdziejąznaleźliście?
–ToTrzepiecińskijąznalazł.Jakwracałzrybek.Przytymstarym
opuszczonymblaszaku,cotostoiobokjeziorka.Właśnie
poinformowałemjejrodziców…
Westchnął,poczympokręciłgłową.
–Ażmusiałemdociebieprzyjechaćikielichawalnąć,żebyjakoś
toprzetrawić.StaraZającównazemdlała,astaryZającdostałataku
paniki.
Wyciągnąłzkieszenipłaszczaradomskie,zapaliłjednego