Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tywcalesobienieżartujesz,prawda?spytałam.
Potrząsnąłgłową.
Nie.
Zmrużyłamsceptycznieoczy.
Amożechodziojakiśzakładzchłopakami?Głupiinternetowy
challengeczycośwtymstylu?
Colewestchnął,alewciążsiedziałcierpliwie,chociażwiedziałam,
żeprzychodzimutoztrudem.Rzadkokiedyudawałomusięusiedzieć
wmiejscu.
Mówiępoważnie,Sophie.
Śmiechniedowierzaniauwiązłmiwgardle,alewciążznim
walczyłam.
Ty…wydukałam,wskazującnajpierwnaniego,apotem
nasiebie.Jesteś…wemnie…zakochany?Omałosięnie
zakrztusiłamostatnimsłowemimusiałampojegowypowiedzeniu
kilkarazyodchrząknąć.
Tak.
Woddalizawyłysyrenykaretkiizagłuszyłyspokojnecykanie
świerszczywogrodzie.Drzwiwejściowetrzasnęłyiwprzedpokoju
rozległysiękroki.TopewnieLincoln.Właziencerozległsięhuk
idobiegłyzniejstłumioneprzekleństwa.AtozdecydowaniebyłaLiz.
Wmiaręjakdomojejświadomościdocierałytewszystkie
szczegóły,atakżefakt,żesiedziałam,jakzresztąwielerazy
wprzeszłości,nanieudolniepościelonymłóżkuCole’a,wotoczeniu
pustychkubkówpokawie,puszekikartonówpopizzy,całasytuacja
wydawałamisięcorazbardziejdziwaczna.Kompletnieodrealniona.
Ajeślitofaktyczniebyłaprawda?Jeślimójnajlepszykumpelnie
wyssałsobietegowszystkiegozpalca,tolosnaprawdęmiałkiepskie
poczuciehumoru.Serio,bardzotosłabe.