Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niechcidzie,żemamochotęjednocześnie
udusićcięiwyściskać.Zastanawiasięprzezchwilę,
poczymwzdychazrozmarzeniem.Możeudamis
przemycićdeser.
Powodzenia.Innijużpróbowali.Innymsięnie
udało.Złapiącięi
iukarzą.Wiem,wiem.
Odbieramytaceiznajdujemywolnystolikobokgrupy
chłopaków.JedenzdrugimobcinaBowwzrokiemirży
jakkobyła.Jacałasztywnieję,aleBowtylkopuszcza
donichokoisiada.
Strażnikbąkał,żetatutajmanaimięBowodzywa
sięjedenzchłopaków,nawetnieściszającgłosu.
Pasujedoniej,wprzeciwieństwiedokombinezonu.
Bow-aGrubaPał-awtórujemukolega,wywołując
upozostałychsalwęśmiechu.
Bowniezwracananichuwagi,tylkogrzebiełyżką
wbreinatalerzu,jakbymiaławszystkogdzieś.Jest
niskaigrubokoścista,atakżeniezbytładna,ale
przecieżmauczucia.
Nieważne,jakiektomarozmiary,ważne,jakimjest
człowiekiem,tymętorzucamdoniego.„Męta”
toslangoweibardzoobraźliweokreśleniekogoś,
nakimniezależyaniMiriadzie,aniTrojce.
Posyłamicałusa.
Chodź,Pomylona,usiądzieszminakolanach
iprzekonaszsię,jakimamrozmiar.
PodtekstynaporządkudziennymwPrynne.
Przeważniepuszczamjemimouszu,aledziśczuję,jak
mojepalcezaciskająsięnałyżce.Nigdyniedająnam
nożyiwidelców.Nieszkodzi.Łyżkąteżpotrafięzrobić