Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niechcibędzie,żemamochotęjednocześnie
udusićcięiwyściskać.–Zastanawiasięprzezchwilę,
poczymwzdychazrozmarzeniem.–Możeudamisię
przemycićdeser.
–Powodzenia.–Innijużpróbowali.Innymsięnie
udało.–Złapiącięi
–iukarzą.Wiem,wiem.
Odbieramytaceiznajdujemywolnystolikobokgrupy
chłopaków.JedenzdrugimobcinaBowwzrokiemirży
jakkobyła.Jacałasztywnieję,aleBowtylkopuszcza
donichokoisiada.
–Strażnikbąkał,żetatutajmanaimięBow–odzywa
sięjedenzchłopaków,nawetnieściszającgłosu.
–Pasujedoniej,wprzeciwieństwiedokombinezonu.
Bow-aGrubaPał-a–wtórujemukolega,wywołując
upozostałychsalwęśmiechu.
Bowniezwracananichuwagi,tylkogrzebiełyżką
wbreinatalerzu,jakbymiaławszystkogdzieś.Jest
niskaigrubokoścista,atakżeniezbytładna,ale
przecieżmauczucia.
–Nieważne,jakiektomarozmiary,ważne,jakimjest
człowiekiem,tymęto–rzucamdoniego.„Męta”
toslangoweibardzoobraźliweokreśleniekogoś,
nakimniezależyaniMiriadzie,aniTrojce.
Posyłamicałusa.
–Chodź,Pomylona,usiądzieszminakolanach
iprzekonaszsię,jakimamrozmiar.
PodtekstysąnaporządkudziennymwPrynne.
Przeważniepuszczamjemimouszu,aledziśczuję,jak
mojepalcezaciskająsięnałyżce.Nigdyniedająnam
nożyiwidelców.Nieszkodzi.Łyżkąteżpotrafięzrobić