Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Robertusiadłzpowrotemprzybiurku.Byłpewien,żerozmowa,
którąwłaśnieodbyłzJess,byłanajdłuższąodmiesięcykonwersacją
zniespokrewnionąosobą.Czułsięwyczerpany,jakktoś,ktoodlatnie
ćwiczyłinagleznalazłsięznowunabieżni.Dośćnadziśpogawędek.
Nieopuszczałwięcejstanowiskapracyidopiątejpracowałbez
wytchnienia.Kiedyprzyszłapora,byopuścićbiuro,niepoczułulgi.
Zjednegokieratumiałprzecieżtrafićwprostdodrugiego,winnym
miejscu.Służbowączapkęgrafikazmieniałteraznasłużbowączapkę
tatynaprawiepełenetat.
WjechałnaparkingAkademiiMaluchaiwszedłdosprawiającego
radosnewrażeniebudynkuzczerwonymdachem,żebyodebraćsyna.
Wkroczyłdosali,którejdrzwiopatrzonebyływielkimczerwonym
numeremdwa.Ścianyupstrzonebyłytuwycinankamizkolorowego
papieruiabstrakcyjnymibazgrołamiwykonanymikredkami.Robert
zobaczyłenergicznąmłodąwychowawczynięgrupyTylera,Lauren.
Siedziaławśródmaluchówbawiącychsięrozmaitymiwielobarwnymi
zabawkami,którychpełnoleżałonapodłodze.Robertowiobcowanie
zprzytłaczającąliczbąniestabilnychemocjonalniemałychludzików
wydawałosięistnymhorrorem;Laurenjednakbyławswoimżywiole
iuśmiechnęłasiędoniegonapowitanie.Wstała,żebymócstanąć
prawieokowokozRobertem.
Przezwiększośćdniabyłwesołypowiedziała.Alejestjeden
drobiazg,októrymmuszęwspomnieć.
Przygotowałsiępsychicznienazłewieści.Miałnadzieję,żeTyler
niepobiłinnegodziecka.Albogoniepogryzł.Miałwrażenie,
żewżłobkucodzienniektóreśdzieckomusikogośpogryźć.Niktnie
chciałbyćzatorodzicemgryzonia.
Laurenznowusięuśmiechnęła.
Bezobaw.Nikogonieuderzyłaninicztychrzeczy.
Robertlekkoodetchnął.
Laurenodgarnęłakręconeciemnewłosyizałożyłajezauszy.
Poprostudziśpoprosiłamdzieci,żebynarysowałyswojerodziny
ipowiedziałycośonich.Todwulatki,więcwiększośćnarysowała
jakieśbąblealbobazgroły,alepotemusiedliśmywkółkuikażdy
mówiłorodzinieitym,ktojestnaobrazku.Noah,kolegaTylera,
zauważył,żeTylernienarysowałmamyizapytałgooto.Tylertrochę
sięzestresował,chybagłówniedlatego,żektośzwróciłmuuwagę
naróżnicęwstosunkudoinnychrodzin.
Robertniemógłznieśćmyśli,żejegosynznalazłsięnacelowniku
zpowodudoznanejprzeznichstraty.Czynaprawdętakiezachowania